Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ków, które proporcami (banderia) zowiemy, przykazawszy, aby każda chorągiew i hufiec swego pilnowały znaku i słuchały rozkazów swojego wodza. Władysław zaś król Polski wyprowadził rzeczonych panów Węgierskich na wyniosłe wzgórze, zkąd dla płaskich i szeroko rościągających się równin wszystkie wojska Polskie i Litewskie widzieć można było. Poruszało się okazale na tém polu i Litewskie wojsko, przeciągające porządnemi szyki, któremu przypatrując się rzeczony Ślązak Jerzy Gersdorf, mierzył z uwagą jego siłę i potęgę. Tego dnia także, z rozkazu króla, zatrwożono umyślnie obóz puszczoną wieścią o zbliżaniu się nieprzyjaciela, tak iż wszystkie wojska stanęły pod bronią. Dlatego zaś król kazał uderzyć na trwogę, jakoby już przychodziło do walki, chociaż bynajmniej nieprzyjaciela się nie spodziewano, aby rycerstwo Polskie i Litewskie nie gnuśniało we śnie i bezczynności, ale w każdej chwili mając się na baczeniu, stało w pogotowiu, jakby w obec nieprzyjaciela, do odporu i walki.

Panowie Polscy, a zwłaszcza Wojciech Jastrzębiec biskup Poznański, naganiają okrucieństwa popełniane przez Litwinów i Tatarów.

W Poniedziałek, dnia siódmego Lipca, Władysław król Polski, opuściwszy swoje stanowisko, przybył do wsi Będzina położonej nad rzeką Wkrą, i tu przez dwa dni obozował. A lubo ten powiat, który rzeka Wkra przerzyna i okrąża, należy i należał zawsze do księstwa Mazowieckiego, wtedy wszelako mistrz Pruski i Krzyżacy trzymali go w zastawie od Zbigniewa książęcia Mazowieckiego za pięć tysięcy grzywien szerokich groszy. Przeto Litwini i Tatarzy powiat ten, podobnie jak inne ziemie nieprzyjacielskie, srodze i po barbarzyńsku pustoszyli, i nie tylko młódź kwitnącą, ale i dzieci i w kolebkach kwilące niemowlęta zabijali. Inne zaś wraz z matkami do swych obozów i w niewolą jakby nieprzyjacielskie plemię zabierali, chociaż wszystek lud tego powiatu był plemienia Polskiego i mówił po polsku. Przybiegały do obozu matki onych pomordowanych dzieci, z płaczem i rozpuszczonym włosem, i zawodziły żałosne skargi przed namiotem królewskim, w rozpaczy po swojej stracie. Tknięci takim widokiem prałaci i panowie Polscy, przychodzili często do króla, i surowiej rzecz tę biorąc niżli wojenny dozwala obyczaj, prosili go i zaklinali: „aby powściągnąć kazał takie okrucieństwa, i brańców powypuszczać; czego jeśliby nie uczynił, jawnie się odkazywali, że opuszczą jego obóz i służbę w wojsku tak niegodziwém, które słuszna pewnie pomsta Boża czekała.“ Władysław król Polski, tak jako i Alexander, wielki książę Litewski, usłuchawszy z powolnością ich głosu, rozkazali wszystkich jeńców uwolnić, i w na-