Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niem tegoż Zygmunta, który ich hojnemi darami i obietnicami chciał odwieśdź od zamiaru i przy sobie zatrzymać, porzuciwszy w Węgrzech wszystkie dobra i majątki od króla Zygmunta uzyskane, wzgardziwszy jego łaskami i szczodremi obietnicami, opuścili go i przybyli do Władysława króla Polskiego, aby z nim walczyć przeciw Krzyżakom i wszelkim jego nieprzyjaciołom. Przyjął ich król łaskawie, i wierność ich tak rzadką i chwalebną godnemi darami wynagrodził. Wtedy-to zamek królewski Bydgoszcz dostał się dzierżawą Januszowi Brzozogłowskiemu, dzielnemu i szczęśliwemu w boju rycerzowi, który nad Krzyżakami wielokrotne odnosił zwycięztwa i wielkie im czynił szkody. Niemniej i drudzy z tej liczby rycerze odznaczyli się w walkach z Krzyżakami i w wielu innych sprawach znakomitém i godném bohaterów męztwem.

Graniczne straże Polskie, spaliwszy kilka włości Krzyżackich, zmuszają mistrza Ulryka do żądania dziesięciodniowego rozejmu.

Wysłał nadto Władysław król Polski czterechset konnych i nadwornych rycerzy do zamku Inowrocławskiego na załogę i obronę granic królestwa od napaści nieprzyjacielskich, gdy umówiony czas rozejmu między królem Władysławem a mistrzem Krzyżackim już się kończył. Starosta Inowrocławski Borowiec opatrywał tak jeźdźców jako i konie we wszystkie rzeczy potrzebne. Wysłał król inną jeszcze do Brześcia załogę rycerstwa i drużyny dworskiej, podobnież dla obrony kraju. Obu tych zastępów rycerze, połączywszy się razem, w dzień Ś. Jana Chrzciciela, z którym kończyło się zawieszenie broni, w borze zwanym Służewski (Sluschowska) blisko Torunia ukryli się na zasadzkach; a po zachodzie słońca wzdłuż brzegów Wisły popodpalali chaty wiejskie, tudzież wsie Nieszawę (Nyeschow), Murzynów, i inne piękne i osiadłe wioski, pod ów czas do mistrza i zakonu Krzyżaków należące, właśnie kiedy tenże mistrz Pruski Ulryk, z Mikołajem Garą wojewodą Węgierskim i Ściborem z Ściborzyc, posłami Zygmunta króla Rzymskiego i Węgierskiego, i wielu komturami swemi, siedział przy wieczerzy, co patrzącym sprawiło piękny z wejrzenia ale zasmucający widok. Oburzyły mistrza Pruskiego Ulryka te pożogi, nie tyle jego zdaniem szkody mu zrządzające, ile zniewagi i sromoty: zaczém nagadawszy wiele przeciw królowi Polskiemu i jego rycerstwu, które ten ogień pozapuszczało, do obecnych panów Węgierskich miał się temi słowy odezwać: „I cóż znaczą wasze umowy? te chytre układy o pokój, do którego mnie nakłaniacie, gdy w oczach moich ukazują się dymy i pożary, morderstwa i grabieże kraj mój pusto-