Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
W czasie odbywających się układów pokojowych, Janusz Brzozogłowy wielkie stada koni nieprzyjacielskich uprowadza do Bydgoszczy.

Aliści w tym czasie, kiedy na wyspie Toruńskiej układano pokój, a czas dawnego zawieszenia broni już był upłynął, nowego zaś rozejmu radcy stron obydwóch jeszcze nie uchwalili ani ogłosili, Janusz Brzozogłowy, nie wiedzący nic o przedłużeniu rozejmu, dowiedziawszy się od szpiegów, że w przedpierścieniu Toruńskiego zamku, Papow zwanym, znajdowały się najwybrańsze konie mistrza Pruskiego i najemnych jego rycerzy, wybrał się z Bydgoszczy z czterdziestu tylko towarzyszami, przebył pod Solcem Wisłę, która już była puściła, i najechawszy rzeczone podzamcze, którego od czasu toczących się o pokój układów niedbale strzeżono, wyłamał wrota, i znaczną liczbę koni tak mistrza jako i jego zaciężnych rycerzy uprowadził. Podpalił potém owo podwale, i stado wybornych koni pognał ku Wiśle. Skoro żołnierze zaciężni z Toruńskiego zamku dostrzegli wyrządzoną sobie i mistrzowi szkodę, puścili się za nim licznym tłumem w pogoń. On chroniąc się przed ścigającemi, wyprawił przed sobą swoich ludzi z zdobyczą, i kazał im przeprawiać się za Wisłę; sam zaś z dwunastu tylko towarzyszami przyzostał w tyle, i udając niby ucieczkę, zwodził tym sposobem nieprzyjacioł, obawiających się, aby ich nie wprowadził na zasadzki; aż wreszcie dopadł statków, które już na przybycie jego czekały. Dopieroż kiedy siadł na statki, śmiejąc się z ścigających Prusaków, którzy zbywszy próżnej obawy usiłowali go dopędzić, umknął szczęśliwie i wrócił do Bydgoszczy, prowadząc z sobą w zdobyczy wszystkie konie mistrza i jego zaciężnych rycerzy zabrane w Papowie. Ta przygoda wielce dotknęła mistrza Pruskiego, Henryka v. Plauen, który zżymał się i gniewał, że nieprzyjaciel tak słaby i nikczemny zdołał wyrządzić mu tak wielką szkodę.

Król Władysław, za namową Alexandra wielkiego książęcia Litewskiego, zawiera ohydne i szkodliwe dla Polski przymierze z Krzyżakami.

Po długich układach i rokowaniach na wyspie Toruńskiej między radcami stron obu, umawiającemi się o zawarcie stałego pokoju i zgody, stanęło wreszcie i ułożone zostało na piśmie przymierze, pod warunkami wcale dla królestwa Polskiego nie korzystnemi, a to za sprawą Alexandra wielkiego książęcia Litewskiego, który pragnął jedynie połączenia dawnego ziem Litewskich i odzyskania Żmudzi wydartej mu przez Krzyżaków. Główna zaś treść tych warunków, jak to akt zawartego na ów czas