Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/465

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przekonany, że zwycięztwo zależało nie od mnogości walczących, ale od łaski i pomocy Boga, kazał wszystkiemu wojsku spowiadać się i przystępować do Ś. Sakramentu ołtarza, sam się także temi Sakramentami opatrzył. A tak, poleciwszy się Bogu, który mu w roku przeszłym nad tymże samym nieprzyjacielem tak świetne zdarzył zwycięztwo, i rycerzy swoich stosowną zagrzawszy przemową, ruszył w pogoń za barbarzyńcami, o których wiedział od szpiegów że jeszcze nie przekroczyli granic jego księstwa, pewien że rycerstwo opatrzone bronią duchowną i świecką, za ojczyznę, świątynie, ogniska domowe, za ród swój i jeńców w niewolą zabranych, z wrogiem barbarzyńskim mężnie i szczęśliwie walczyć będzie. A gdy ustępujących dognał w okolicy Łukowskiej, Litwini obciążeni zdobyczą, i dlatego zwolna idący, bojąc się podobnej klęski, jakiej już poprzednio doznali, gdyby im przyszło bić się razem z książęciem Leszkiem i prowadzonemi przez siebie brańcami, ustąpili do bliskich a gęstych, obszernych i bagnistych lasów, dokąd ich już Polacy, jakby w silnej warowni zamkniętych, dla niebezpiecznej z tak silnym przeciwnikiem walki, i dla niesposobności miejsca ścigać nie chcieli, wielce nad tém bolejąc, że im nieprzyjaciel zginął z przed oka. Nie w mniejszym kłopocie byli Litwini, widząc się od Polaków oblężonymi w lesie, w którym się ukryli, i przewidując, że skoroby z niego wyszli, Polacy gonić za nimi będą aż do Litwy. Pokrępowawszy zatém w lesie jak najsilniej brańców, aby Polakom nie pomagali, a juki i tabory zostawiwszy pod strażą małej liczby mniej zdatnych do boju, wystąpili z lasu skupieni, i w szyku bojowym, z krzykiem straszliwym i barbarzyńskim podsunęli się pod obóz Polski, który stał w wiosce zwanej Równe. Nagłe ich ukazanie się zatrwożyło Polaków, gdy ujrzeli że nieprzyjaciel, o którym mniemali że pierzchnął, sam ich do boju wyzywa. Więcej jeszcze przeraził ich widok licznych barbarzyństwa tłumów, w porównaniu z nie wielką swych ludzi garstką: już więc lękliwsi i mniej oswojeni z wojną poczęli myśleć o ucieczce. Ale książę Leszek Czarny popłoch ten zręczną przemową uśmierzył, przekładając: „że żaden zgon nie może być świętszy i chwalebniejszy nad ten, który się za wiarę i ojczyznę poświęca; że nie drżeć, ale cieszyć się raczej powinni, iż mają sposobność do walki, przez którą w potomnych wiekach słynąć będą, czyli zwyciężą, czy zginą. Przypomnijcie sobie (mówił) zwycięztwo w roku przeszłym od Boga wam zesłane, a obecnie podobną i śmielszą jeszcze ożywiajcie się nadzieją zwycięztwa, mając walczyć z nieprzyjacielem tylekroć od was zwyciężonym. Niechaj was poruszą łzy i jęki nieszczęśliwych brańców, którzy wybawienie swoje w waszym orężu pokładają. Ja sam (dodał) zdrowia mojego nie oszczędzę, ale za ród mój i wojsko chętnie się na ciosy wszelkie nadstawię.“ Podzieliwszy zatém wojsko na dwie części, i jedno skrzydło powierzywszy Żegocie wojewodzie Krakowskiemu, drugie Ja-