Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/464

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pobity został na głowę, a wojsko jego, prócz małej liczby ubiegłych, którzy się schronili do Tatarów, zniesione do szczętu.

Rok Pański 1283.
Litwinów w wielkiej sile ziemię Sandomierską pustoszących książę Leszek Czarny małą ludzi garstką poraża i zdobycz odbija.

Zjątrzeni klęską poniesioną nad rzeką Narwią Litwini, zżymali się ciągle i odgrażali zemstą Polakom. Postanowiwszy wreszcie i zapowiedziawszy wyprawę, dla łatwiejszego dokonania swego zamiaru, ułożyli, aby ich napaśdź zdradziecko i znienacka, kiedyby najmniej się tego spodziewali. Taką zatém wiedzeni myślą, przy schyłku lata zebrali się w większej sile niż wprzódy, aby im Polacy nie zdołali stawić oporu, i dnia czwartego Października wpadłszy nagle i niespodzianie przez Łukowski powiat i lasy tameczne do ziemi Sandomierskiej, nazabijali wiele ludzi po drodze i rozbiegli się po wsiach i miasteczkach. A wymordowawszy starców i dzieci, młódź, mężów i niewiasty, zagarnęli w zdobyczy mnogie stada bydła i około sześciu tysięcy Polaków, tak szlachty jak mieszczan i wieśniaków, z których wiele padło pod mieczem, i pognali ich w niewolą. Szlachta zaś Sandomierska, lubo jej nie mało zjechało się do Sandomierza, przestała na samej obronie zamku i miasta. Książę Leszek Czarny, który pod ów czas w Krakowie odprawiał zjazd i wiece, (colloquium et conventum) jakkolwiek dowiedział się o wtargnieniu Litwinów, dla szczupłej nader liczby wojska swego a znacznej nieprzyjacioł, nie śmiał do razu wyjść przeciw nim w pole; tém swobodniej więc barbarzyńcy rozpościerali swoje mordy, łupieże i łotrostwa. Tknięty wszelako do żywego takiem księstw swoich spustoszeniem, Leszek Czarny książę Krakowski i Sandomierski porwał się do oręża, i wraz z wszystkimi panami i szlachtą, która się była zjechała do Krakowa, ruszył zbrojno; a obarczony smutkiem i żałością, którą z nim wszystko rycerstwo podzielało, rzewnie utyskując nad losem brańców zagarnionych w niewolą, ciągnął dniem i nocą, najszybszym jak tylko mógł pochodem i szlakiem wprost na barbarzyńców wytkniętym. Wysłał jednakże przed sobą gońców z rozkazem, aby i ci, którzy schronili się do zamku Sandomierskiego, i inni rycerze po zamkach i warowniach poosadzani, czém prędzej z nim się połączyli; wiedział bowiem, że barbarzyńcy z zabraną zdobyczą prędko uchodzić będą. Zebrawszy zatém z rycerstwa, które prowadził z Krakowa, i szlachty broniącej Sandomierza, dość poczesny zastęp, pozganiawszy nadto chłopstwo, aby się wojsko jego wydało liczniejszém,