Strona:Jan Sygański - Z życia domowego szlachty sandeckiej.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zawierzył. Młoda wdówka w smutku i żałobie szczere wzbudzała współczucie, bo z żalu obłożnie zachorowała na serce. Bolejące serce wnet znalazło wzajemność, bo po skończonej żałobie znalazł się nowy przyjaciel i towarzysz życia, który rozpoczął dziewosłęby. Tymowski przydał się jej bardzo, borgując cukru na osłodę 4½ funta, a przed samem weselem, kiedy chorą jeszcze odwiedzali goście, zborgował małmazyi 18 kwaterek. Z tego nieco i ona pokosztować musiała, bo przecie znanem lekarstwem na bolenie serca była ruta gotowana w dobrem winie; wino piła chora, a rutę przykładano na zbolałe serce.
Ale nie pomogły jej te dziewicze leki. Idąc przeto za poważniejszą radą, ku bł. Kindze zwróciła swą duszę, ślubując ofiarować się u jej grobu. Bez odwłoki też ozdrowiała, a na pokazanie wdzięczności za otrzymane dobrodziejstwo, kazała zawiesić serce srebrne przy grobie służebnicy Bożej.[1]
4. Jakób z Janowic Chwalibóg w Ropie, pisarz grodzki sandecki (1618–1628). Mieszkając na pograniczu Węgier, żył w poufałości z Deżeffim (Dessewffy) Janoszem, panem na Torysie i właścicielem dobrych winnic na Podgórzu węgierskiem. Drogie sukna, jakie kupował u Tymowskiego, świadczą o jego dostatkach.
W r. 1608 brał na ubranie falendyszek brunatny przedni po 3 złp. łokieć i sznurek do niego; luńskie czerwone po 2 grzywny i uterfin zielony po 1½ złotego, a kir żółty na podszewkę. Na wierzchnie zaś szaty falendysz granatowy po 3 złp., a na wypustki czerwony po 1 złp. 20 gr. Buty nosił safianowe czerwone. Słudzy jego chodzili w karazyi.
Mejnert, sługa Deżeffiego, na żądanie Tymowskiego dostarczał mu rozmaitych win, a kiedy później zjechali się w Sączu, załatwiali nawzajem u kupca obrachunki swoje. Przy tej sposobności pan Deżeffi kupował czapki sobole i skóry safianowe, a pan Chwalibóg proch na zwierza i opryszki podgórskie. Dla obydwóch tych panów miał Tymowski sklep i serce otwarte, to też na każde zawołanie nie wahał się dać, ile tylko żądano.

Na jarmarku w Lublinie 1609 r. kupił Chwalibogowi 6 skór juchtowych, para po 5½ złp. Posłał mu też falendyszku zielonego 7½ łokcia po 2 złp. 20 gr., dla sługi tyleż zielonego morawskiego i kir czerwony na podszewkę, sznurek karmazynowy i haftek. Posadzki, dworzanin Chwaliboga, zamówił dla siebie 8 łokci bar-

  1. Frankowicz, str. 374.