Strona:Jan Sygański - Z życia domowego szlachty sandeckiej.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w swem zażaleniu zeznał przed sądem wójtowskim.[1] Objąwszy potem (1630) urząd burgrabiego sandeckiego zamku, był postrachem dla okolicznych opryszków. Za jego burgrabiowskich rządów ucichło rozbójnictwo dokoła, bo samo nazwisko Jaklińskiego ścinało zbójcom krew w żyłach.
Pomagał mu w tem dzielnie Krzysztof Ochętkowski, podstarości dóbr nawojowskich Stanisława Lubomirskiego, wojewody ruskiego. Kupował on ustawicznie u Tymowskiego ołów i proch funtami, którym zaopatrywał harników[2] zamkowych w Nawojowej, w celu ścigania opryszków, ukrywających się w nawojowskich lasach, skąd wypadali, jak orły drapieżne, na bezbronne okoliczne dwory. Częste kupowanie prochu, breklestu zielonego na ubiory strzeleckie i sama lesistość Nawojowej przemawia też za tem, że Ochętkowski dostarczał do stołu pana wojewody doborowej zwierzyny i ptactwa, obficie spożywanych przy różnych festynach zamkowych.
Starościc, Jędrzej Stano, miał do usług Zboroszego, Węgrzynka, którego też nie lada jako ubierano, skoro za 3½ łokcia falendyszu niebieskiego zapłacono 21 złp. Od r. 1631 nadano mu do usług Stefana Lubowieckiego, później dworzanina poufałego Jerzego Lubomirskiego.
Pani Stanowej służyła panna Iwanowska, panna Siemońska i cymbalista jakiś, niezawodnie nauczyciel muzyki na klawicymbale, na którym sam król Zygmunt III. z zamiłowaniem grywał.

2. Stanisław Koziarowski, podrzęczy klasztoru starosandeckiego w Podegrodziu. Drogie barwiste sukna: lazurowe, czerwone, błękitne i brunatne, jakie brał na ubranie, a przytem wielka rzetelność w wypłacaniu za nie, świadczą najlepiej o jego dobrobycie.

  1. Acta sandec. judiciaria criminalia, seu maleficiorum (1579–1647). T. 22, p. 210, 212.
  2. Harnik od niem. harnisch, zbrojny. Była to zbrojna straż bezpieczeństwa, powiatowa zwykle, na wzór dzisiejszych żandarmów. Ale byli też harnicy po zamkach: w Nawojowej, Muszynie, Lubowli, którzy przeważnie tropili, ścigali i chwytali zbójców. Roiło się bowiem podówczas od opryszków, w górzystym powiecie sandeckim i bieckim. Skądinąd zaś wiadomo, że 19. maja 1614 r. koło Biecza stracono 120 rozbójników razem. (Czacki: O litew. i pol. prawach, wyd. Turowskiego. T. II. 131). W powiatach podgórskich na Czerwonej Rusi, n. p. w Halickiem, nazywano tę straż bezpieczeństwa zwykle smolakami.