Strona:Jan Sygański - Historya Nowego Sącza.djvu/543

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wytrzeźwiwszy się cokolwiek, popasał. Powoził chłopiec, ale nie umiał dobrze, i pod nawojowskim zwierzyńcem, przyjechawszy na wielkie błoto, wywrócił kolasę z towarem i Gądkową śpiewającą.
Wypadła do błota, a wygramoliwszy się i złorzecząc chłopcu, poczęła dźwigać wóz, lecz nie podołała. Nadchodzi na to Jan Sajdakowicz, rymarz, a ona prosi, by ją ratował. Pomagał więc, dźwigając wóz na koła zadnie, a ona za przednie. Ale co się przychwyciła, to spadła w błoto i pomiędzy piasty, i to raz drugi i trzeci. Raz nawet i jego za sobą pociągnęła. Wkońcu przecie wydźwignęli kolasę, i opatrzyli złamaną litrę i luśnię.
Nadszedł też i Gądek, a obaczywszy, rzekł: „Nic to! dogonimy swoich“. Związał litrę i luśnię, siadł, i powożąc z konia, dopędził drugich wozów, aż wjechał w olszynę maciejowską, gdzie Wawrzyniec Sławiński, kramarz, dla postrachu zbójców strzelił z pistoletu. Tu Gądek, śmiejąc i podcinając batem, zaciął Sławińskiego.
— Bodaj cię zabito! czemu mnie podcinasz?
— Wolno mi konia zacinać!
— Wolno ci koni, ale nie mnie! odparł Sławiński, i dobywszy szabli, wyskoczył przód koni. Gądek skoczył z konia i woła: „Siekiery na tego niecnego syna!“ i stawia się mu. Wtem skacze Gądkowa z wozu i nim się spostrzegł Sławiński, chwyciła go za brodę i za amalię[1], Gądek zaś wyrwał Sajdakowiczowi kord z pochwy.
Sławiński bije babę pistoletem, ale nie mogąc sobie dać z nią rady, wkońcu prosi, aby ją oderwali od niego. Z wielką trudnością udało się to, a oderwana jeszcze skakała do niego, lżyła i wyzywała złodziejem, niecnotliwym i wiele innych nieuczciwych słów zadawała, bo była bardzo pijana, a cała rozpięta.
Gądek zaś, widząc przeciwnika uwolnionego, przeląkł się, rzucił kord od siebie i woła: „Nie będę się z wami bił! Bijcie! rozbójnicy! zabijcie! gwałtu! przebóg! rozbijają!“

W końcu zabrali się oboje Gądkowie i zawrócili do sołtysa w Maciejowej, skarżąc się, że ich pobił Sławiński, złodziej, bo niedawno pokupował srebrne kradzione półmiski. Sołtys zaraz dał znać do zamku[2] do wielmożnego Mikołaja Gawlickiego, rządcy dóbr nawojowskich wojewody ruskiego, Stanisława Lubomirskiego.

  1. Także amelia — ładownica, torebka na ładunki.
  2. O zamku w Nawojowej i jego dziedzicach, zob. tom I. str. 83. nota 2.