Strona:Jan Sygański - Historya Nowego Sącza.djvu/346

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   93   —

tny przywilej prowadzenia księdza, niosącego Przenajśw. Sakrament, i wspierania go pod ramię. Tylko wiekiem i poważaniem najgodniejsi rajcy i ławnicy przypuszczani byli do tej usługi kościelnej. Kiedy więc procesya uszykowała się i miała wyruszać z kościoła, sławetny Tomasz Pytlikowicz zawezwał Jakóba Poławińskiego do asystencyi, i opuściwszy radziecki ławki, zbliża się ku ołtarzowi. Ni z tego ni z owego wyrywa się Jan Zięba, i przystąpiwszy, bierze księdza celebransa pod ramię. Pytlikowicz musiał wraz z nim księdza prowadzić i ledwo tłumił oburzenie w sobie, patrząc, jak ten się nadyma i wynosi. Poławiński zawstydzony odszedł, Pytlikowicz zaś nie mogąc ścierpieć tego, wymawiał Ziębie bezczelność jego. Gburowaty Zięba nie tylko że mu odpowiedział, ale rozdąsawszy się, miał ochotę wadzić się w najlepsze. Poławiński najprzód, za nim zaraz Pytlikowicz wyszli z kościoła, a Zięba gniewny tuż za nimi. Spostrzegł to Imci pan Władysław Jordan, więc go zatrzymał, mówiąc: „Słuchajcie jeno panie Zięba! trzeba mi was!“ Tym sposobem przerwał zwadę.
Pytlikowicz zapozwał Ziębę przed urząd, który, uznając sprawę za pilną, nie dozwolił zwłoki. Wdali się jednak w to ludzie poważni duchowni i świeccy, i złożono sąd polubowny. Ks. Bartłomiej Fuzoriusz, kustosz kollegiaty, ks. Jan Witaliszowski, wikary, wraz z Marcinem Wielogłowskim, podwojewodzym krakowskim, i Stanisławem Rogalskim, burmistrzem, sądzili sprawę. Uznano Ziębę winnym ubliżenia powadze urzędowej wójta i radziec, a przytem obrazy domu Bożego. Zasądzono go więc na 20 grzywien winy, którą ma natychmiast złożyć na potrzeby kościoła kollegiaty; na dwa tygodnie więzienia za kratą; na przeproszenie całego urzędu miejskiego, a wkońcu na szczególne przeproszenie wójta Pytlikowicza w kościele[1]. Musiał się Zięba wyrokowi poddać, nie poprawił się jednak!
W uroczystość Wszystkich Świętych 1633 r., wierny swym grubym obyczajom Zięba, zasiadł miejsce zostawione wójtowi, który spóźnił się nieco do kościoła. Nadchodzi Pytlikowicz, a on, niby nie zważając, rozpiera się na jego miejscu. Więc wójt zniecierpliwiony mówi: „Umknij się stąd! niegodzieneś tu siedzieć!“
— „A cóż ja to gorszego od drugich, żem niegodzien?“
— „Boś kradzione woły u siebie przechowywał“, mruknął Pytlikowicz!

— „A tyś kradł podymne!“...

  1. Act. Consul. T. 53. p. 55, 57.