Strona:Jan Siwiński - Katorżnik.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zaczęto mnie troskliwie egzaminować w jakich więzieniach przebywałem i do jakich mnie używano robót, a że byłem obcokrajowcem, przeto i większą wzbudziłem dla siebie sympatyę. Pani Samojłow z wielką subiekcyą oświadczyła mi, że jakkolwiek bardzo byliby mi radzi i najchętniej zabrali ze sobą, to jednak obawiają się, czy wymaganie ich nie będzie dla mnie za przykre lub upokarzające, a jednak tylko pod tym warunkiem umowa może być zawarta. Na zapytanie moje, jakie by to być mogły owe tak uciążliwe warunki dla mnie, którym ja nie mógłbym podołać, usłyszałem odpowiedź: „Tę oto dziecinę moją, Saszę, musiałby pan znosić i wynosić na każdej stacyi pocztowej“. A ja zaś na to: Pani! jeżeli tylko o to chodzi, to ja gotów jestem nietylko córkę, ale i panią znosić i wynosić. — Umowa zatem stanęła i ja zgłosiłem do władzy, że jadę na swój koszt, dano mi zaraz certyfikat, że jako poddany austryacki z przywróceniem wszystkich praw powracam na wolnej stopie do Europy. Po otrzymaniu tego dokumentu, udałem się zaraz do państwa Samojłow i wkrótce wyjechaliśmy z Irkucka.
Jechaliśmy sańmi, gdyż była pora zimowa. Wikt miałem wyśmienity i humor wyborny, a chociaż jechałem na osobnych saniach z rzeczami, to jednak na popasach i noclegach, opowiadałem różne epizody w sposób humorystyczny i było nam z tem dobrze i wesoło czas mijał. W ten sposób z państwem Samojłów ujechałem około 700 mil, co w Rosyi nie jest rzeczą dziwną, jeżeli urzędnika przenoszą czasem tysiące mil! W Rosyi niema nic niepodobnego, tam gdyby ci kazano samemu wylać wodę z morza, to masz odpowiedzieć: haraszo! A skoroś poszedł, wyspał się i nic nie zrobił, to jednak zdając wieczór raport, gdy opowiesz żeś był, robiłeś co sił starczyło, ale wszystkiemuś nie podołał, to znów usłyszysz haraszo i dostaniesz po-