Strona:Jan Rzewnicki - Moje przygody w Tatrach.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tęgi i majestatu”. Po ten widok powinien tu przyjść każdy...
Po wypoczynku puściliśmy się dalej ku Jaworowej; zamierzona bowiem Szeroka Jaworzyńska w proch się wobec nocy w kamieniach rozwiała... Długa droga parkowa niemal nas usypiała: takie właśnie drogi dla taternika są najnudniejsze. Doczłapaliśmy się wreszcie do granicy, później do schroniska przy Łysej, gdzie zamierzaliśmy wstąpić na obiad. Wtem przed samym schroniskiem furknął pusty samochód.
— Wolny?
— Wolny.
Wskakujemy z p. Stanisławem do wnętrza; p. Jerzy, który inne miał zamiary, chciał coś powiedzieć, nie zdążył jednak się odezwać, gdy samochód beknął, parsknął i uniósł mu nas sprzed zdumionych oczu... W pół godziny potem witałem się już ze stęsknioną żoną...
Bajeczna, bajeczna wycieczka!