Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ach, ty niedobry Tadzuniu, myślisz o wszystkich, a nie pomyślałeś o tem, co mię najbardziej obchodzi! Prawda, że nie byłeś u mamy?
— Wyznaję...
— O, widzisz, a Zgorzelski był, i przywiózł mi jak najgorsze wiadomości!
— W istocie, to co słyszałem od Karola, nie brzmi pomyślnie... Ale właśnie dlatego, nie mogłem zdecydować się zaglądnąć do mamy.
— Jakto, właśnie dlatego, że chora i nie ma co jeść! Nie mówisz tego na serio, Tadziu!
— Nie słyszałem, aby nie miała co jeść, a co się tyczy choroby... Ha, jest to choroba umysłowa, w którą często wpędza ludzi zbytek dewocyi, wyzyskiwanej przez złych księży. Psychiatrowie nazywają to zadumą religijną... Jest to dzieło Stodolskiego, Kriechewitza i innych. Opanowali staruszkę, odarli ją i odzierają ze wszystkiego, i obudzili w niej egzaltacyę, która przeszła już prawie w obłąkanie. Nicby tam nie pomogły moje odwiedziny. Potrzeba poprostu w twojem imieniu i przy pomocy Karola, jako najbliższego krewnego, postarać się o kuratelę sądową, rozpędzić jezuitów i usunąć ich wpływ od mamy. Toż mówił mi Karol, że strach patrzeć na nią, jak wygląda i co robi. Widział ją raz na ulicy. Policzki chorobliwie nabrzmiałe, nienaturalnie czerwone, ubrana nędznie i w jakiejś grubej wełnianej chustce na głowie, o dwadzieścia kroków od kościoła rzuciła się na kolana i na klęczkach czołgała się do drzwi, a od drzwi do wszystkich ołtarzów, jęcząc w głos różne dziwactwa...
— Karol widział ją raz, gdy jeszcze wychodziła z domu, ale Zgorzelski był u niej w domu i nie mógł naopowiadać mi się o zmianach, które tam zastał. Być może, że jak ty powiadasz, księża przyczynili się do tego, ale ostatecznie, nie do mnie przecież należy sądzić matkę... Mama jest bardzo religijną, bardzo! Od czasu jak uważa mój los jako zabezpieczony, wszystko co ma, oddaje na kościoły, na ołtarze, na wsparcie Ojca Świętego w jego nędzy... Ty się uśmie-