Przejdź do zawartości

Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wiadomość, że jest chorą, i że potrzebuje mojej obecności. Powtóre, dowiedz się, czy Zamecki napisze testament, lub nie. Karol mówił mi, że go nakłoni do tego kroku. Wszak możesz przez faktora mieć dokładną wiadomość, czy Zamecki nie konferuje z jakimi prawnikami, np. z notaryuszami, a gdyby tak było, nietrudno ci będzie dojść, czy jest testament, i jakiej treści.
— Zapewne. A po trzecie?
— Potrzecie... przywieź mi to! — Tu pani Helena podała mu karteczkę, którą włożyła była do kieszeni wychodząc ze swego pokoju. P. Alfred spojrzał na papier.
— Co to jest? — zapytał zdziwiony.
— Wszak umiesz czytać?
— Tak, ale nie rozumiem tego słowa. Cyankalium? Nie słyszałem nigdy o niczem podobnem.
Czytelnik przypomni sobie, że dopiero od bardzo niedawna rozpowszechniła się między publicznością znajomość tej ingredyencyi chemicznej, zwanej po polsku sinkiem potasu. Wówczas nie znali jej jeszcze nawet wszyscy lekarze, a w Galicyi do dziś mógłbym pokazać starych chirurgów, którzy o tem, równie jak i o wielu rzeczach należących do ich rzemiosła, wiedzą mniej od niejednego pilnego czytelnika gazet.
— Jak ty mało pamiętasz z tego, co czytasz. Wszak niema jeszcze tygodnia, jak czytaliśmy na werandzie sprawozdanie z tego głośnego procesu, który się odbył w Wiedniu, i jak dr. Chimerski tłumaczył nam przez całą godzinę, co to jest „Cyankalium“, i jak się nazywa po polsku.
— Więc cynkalium! To jest... — rzekł p. Alfred blednąc.
— Trucizna.
— Heleno! Zastanów się... co ty zamierzasz... na co ci tej trucizny? — mówił p. Zgorzelski, któremu należy oddać tę sprawiedliwość, że drżał jak liść osiki, a był bladym, jak panna Wanda w zielonej sukience.
— Czegożeś się tak przestraszył — zapytała p. Zamecka — wszak ci nie grozi nic złego?