Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wnie straszną, jak np. niedwuznaczna i niczem niepokryta infamia, a nawet o mało co mniej straszną od zarabiania na chleb codzienny lub od śmierci lirycznej.
Pani Zamecka podjęła się tedy zadania nieskończenie trudniejszego, niż p. Zamecki na plebanii, gdy przyrzekła mężowi, że pomówi z p. Zgorzelskim i zaproponuje mu znaczne ułatwienia i korzyści materyalne, pod warunkiem, by położył stanowczy i pożądany kres swoim długoletnim i stałym konkurom. Trudność ta ułatwioną wszakże była z powodu, iż p. Zamecka nie miała zamiaru jej przezwyciężać. Dlatego też rokowania dyplomatyczne w tej mierze były skończone, gdy p. Tadeusz przyprowadził z sobą na obiad ks. Chyżyckiego i Wacława. Prawdę powiedziawszy, konferencyi w myśl p. Tadeusza nie rozpoczynano wcale. Jeszcze więcej prawdy powiedziawszy — bo przecież szanowny czytelnik o wszystkiem kiedyś dowiedzieć się musi — konferencyę tę poprzedziły dwie inne, między panią Heleną a p. Alfredem, i o tych autor przedewszystkiem musi dać szczegółową relacyę, jeżeli nie chce, tając to i owo, zamącić naturalnego biegu wypadków zagadkowemi niespodziankami.
P. Zgorzelski wrócił był z pierwszej swojej wyprawy do miasta i minął był na stacyi kolei żelaznej udających się tamże pp. Tadeusza i Karola, gdy mu Dubyna wręczył pismo z Rymiszowa, w skutek czego bohater nasz po kilku kwadransach na znanym z dzielnych skoków swoich kasztanku jechał wolno lasem rymiszowskim, drogą, wiodącą od Kruchówki. Nim wyjechał w pole, usłyszał tętęt konia i za chwilę ujrzał przed sobą panią Helenę na Zulejce. Miejsce zjazdu było dobrze wybrane, jeżeli chodziło o rozmowę bez świadków, oprócz fur włościańskich bowiem, wlokących się drogą od czasu do czasu, nie było tam innego ruchu, a pojawienie się kawalkaty, złożonej z Alfreda i panny Heleny konno, należało do rzeczy, z któremi włościanie w okolicy byli tak oswojonymi, iż nawet nieobecność Dubyny nie mogła im wpaść w oczy, zwłaszcza, gdy, jak wiemy, namiętny ten miłośnik złego tytoniu, dzięki względności pana