Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A panią Helenę, jak pan znajdujesz? No, nie taj się pan, uważałem, że zrobiła na panu pewne wrażenie.
— Panie...
— No, no, wolne żarty. Swoją drogą atoli nie da się zaprzeczyć, że udało się panu pozyskać w wysokim stopniu względy pani Zameckiej. Wyraża się o panu tak pochlebnie, że bałbym się o pana, gdybym nie wiedział, że pani Helena ma „Boga w sercu“. Chachacha! Boga w sercu!
— Czy pan nie wierzysz w Boga? — zapytał zimno Wacław, trochę zniecierpliwiony poufałym tonem, jaki przybrał był p. Alfred.
— Wierzę tylko w jednego Boga, a tym jest honor, panie Roliński. Honor jest moją wiarą, której odebrać sobie nie dam inaczej, jak tylko wraz z życiem.
Był to piękny sentyment, powiedziany tonem tak przekonywającym, że Wacław zmiękł i powziął o p. Alfredzie przekonanie, iż jest to człowiek światowy. lekkomyślny, ale z gruntu uczciwy. Zapytał więc spokojnie:
— Dlaczegoż pan zdajesz się powątpiewać, by p. Zamecka miała „Boga w sercu?“ Być może, iż państwo jesteście oboje jednej wiary.
— Ale innego wyznania. Kobiety, mój panie, obchodzą się bardzo cavalièrement ze swoim Bogiem. Jest on zawsze takim, jakim go mieć chcą: czasem widzi wszystko i jest okropnie surowym, a czasem patrzy przez palce, osobliwie gdy mu jako miejsce pobytu wyznaczą serce. Ten „Bóg w sercu“ bywa bardzo pobłażliwym: przypuszczam, że Bóg pani Zameckiej może być także takim — więcej niż przypuszczam, sądzę, domyślam się, ledwie nie wiem. Skorzystaj pan z nudów na wsi, i staraj się pan zbadać naturę tego Boga.
Powrót panny Wandy przerwał dalszą rozmowę, i dał Wacławowi czas do zrobienia drugiej tego dnia refleksyi, która tym razem brzmiała:
— Czego oni chcą odemnie?
Niedługo wszakże zastanawiał się nad tem pytaniem. Wróciwszy na plebanię, zastał tam kosztorys tartaku pana