Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ich podsłuchać chciała. — Pan czujesz się nieszczęśliwym, panie... Wacławie?
Było to najcienistsze miejsce w całej alei, a pani Zamecka nawet w dobrem oświetleniu była łudząco podobną do panny Grodeckiej, mimo całej różnicy wieku. Wacław znalazł się jakby pod wpływem jakiej halucynacyi; — ten łagodny głos, te czarne oczy, te rysy twarzy znajome i obóstwiane, wewnętrzne jego wzruszenie nakoniec — wszystko to złożyło się na taką chwilę złotego widzenia, jaką się miewa chyba we śnie i jakąby się później nadaremnie przyzwać, odtworzyć chciało. Dosyć, że omal nie padł na kolana, omal nie przecisnął do serca ręki, która jego dłoń w uścisku trzymała. Na szczęście, Zulejka zbliżyła w tym momencie swoje nozdrze do tej ręki, bo przyzwyczajoną była otrzymywać z niej cukier. Wacław ocknął się i zarumienił się po raz drugi.
— Nie powinno się być nieszczęśliwym — mówiła pani Helena — gdy się jest tak młodym i gdy się posiada wszystkie warunki, potrzebne do szczęścia. Pan bierzesz miłość ze strony tragicznej, ponurej, a tymczasem, jest to uczucie, które powinno być tylko rozkoszą i weselem. Nie należy skazywać się na męczarnie dobrowolne, i zamykać się w sobie, jak w pustelni, jeżeli się ma otwarty świat przed sobą. To moje zdanie, panie... Wacławie, ale może ja jestem kobietą niezastanawiającą się głębiej, światową. Słuchaj że pan, co mówi poeta:

„A wierzchem życia, pluśniem wesoło!“

Wacław słuchał tego wykładu praktycznej filozofii w wielkiem roztargnieniu, podczas gdy pani Helena puściła była jego rękę i gdy oboje zbliżali się do bramy zamkowej. Nie odpowiadał ani słowa, i nie mógł zebrać myśli. Panna Wanda wyszła naprzeciw nich, i bohater nasz pożegnał się, przyrzekłszy poprzednio na uprzejme zaproszenie pani Zameckiej, przyjść na herbatę do zamku. Gdy wrócił na probostwo i znalazł się w swoim pokoju, począł rozmyślać nad tem spotkaniem, przypominał sobie wszystkie szczegóły rozmowy i zakonkludował półgłosem: