Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wacław namyślał się, czy ma brać to zapytanie jako przytyk do siebie, czy jako rzecz powiedzianą „akademicznie?“ Wypadało wszakże odpowiedzieć, i odpowiedział:
— Nie pani, nie uważałem tego.
— Widocznie, nie miałeś pan sposobności uważać. A własne swoje towarzystwo, gdy się jest zakochanym, jak się panu podoba?
Tym razem, zamiast odpowiedzi, młodzian nasz potrafił tylko zarumienić się po uszy. Na uniewinnienie jego przytaczam, że miał lat zaledwie dwadzieścia kilka, że w szkołach więcej pracował, niż się bawił, i że z drugiej strony, nawet do najbardziej „akademicznej“ rozmowy o miłości, prowadzonej w alei lipowej z piękną kobietą, bez innych świadków, oprócz Zulejki, potrzebaby raczej jednego z tych młodych lub starych kawalerów, jakich próżniactwo wychowuje w szkole świata, i jednej z tych głów, w których niema nic oprócz reminiscencyj z „Wielkiej księżnej Gerolstein“ i „Pięknej Heleny“, nie zaś wychowanka ks. Chyżyckiego. Wacław zarumienił się, bo nie był dość wprawnym w szermierce, na której polegają konwersacye tego rodzaju, a nie dość znowu naiwnym, by nie czuł braku tej wprawy. W zakłopotaniu, gdy p. Zamecka wpatrywała się w niego ciekawie, na pół bawiąc się jego miną, a na pół niby z jakimś życzliwym, macierzyńskim wyrazem twarzy, bohater nasz postanowił wyrąbać się krzyżową sztuką, i wygłosił następujący, już dla swojej nowości pomnikowy frazes:
— Gdy się jest zakochanym, jest się... jest się — nieszczęśliwym!
— Nieszczęśliwym! — zawtórowała pani Helena tak miękko, że w głosie jej nie było ani trochę tego śmiechu, którym — wszak wolno użyć śmiałej nieco przenośni, jeżeli kto nie ma na sumieniu ani jednego wiersza, umieszczonego w Prądzie Literackim? — tego śmiechu więc, którym parsknęła w duszy. — Nieszczęśliwym! — rzekła, i stanąwszy, wzięła Wacława za rękę, podczas gdy Zulejka stanęła także, i wsunęła swoją głowę między rozmawiających, jak gdyby