Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Cieszy mię to niezmiernie, ale muszę cię ostrzedz, że p. Alfred nadużywa dobrych stosunków, w jakich zostaje z wami. — Tu p. Skryptowicz odpowiedział pani Helenie szczegółowo wczorajsze swoje odkrycie i podwójne spotkanie z p. Alfredem, podczas gdy ona rozmaitemi wykrzyknikami dawała wyraz swojemu oburzeniu, nieznającemu granic.
— Poradź mi, kochany, drogi Karolu, poradź mi, co począć z tym... łotrem! — zawołała, siadając na ławeczce ogrodowej i załamując ręce.
— Jeżeli mam ci dać radę, któraby ci się przydała, muszę przedewszystkiem wiedzieć prawdę. Powiadasz, żeś nie dawała podpisu Zgorzelskiemu?
— Nie, przysięgam ci to na wszystko, co mam najświętszego i najdroższego na świecie!
— Formułka ta jest dla mnie cokolwiek niezrozumiałą, zważywszy, iż nie wiem, co masz, i czy masz co najdroższego i najświętszego, ale mniejsza o to...
— Karolu, twoje żarty są bolesne i przyznasz, że niestosowne w tej chwili. Miałam cię za człowieka z niezłem w gruncie sercem, a jako od brata, spodziewałam się od ciebie rady i pomocy. Zamiast udzielić mi jej, szydzisz ze mnie! O! ja jestem bardzo nieszczęśliwą!
Gwałtowny wybuch płaczu nie pozwolił p. Helenie mówić dalej. P. Karol, którego łzy kobiece wypędziły z domu do Rymiszowa, uczuł niepowstrzymaną ochotę uciekania napowrót z Rymiszowa do domu, ale przypomniawszy sobie swoją misyę, oparł się zwycięzko temu impulsowi.
— Uspokój się, Helenko, rzekł biorąc ją za rękę. Nie chciałem wyrządzić ci przykrości. To, co powiedziałem, powiedziałem w innej myśli. Nie płacz i słuchaj, co ci powiem.
— Mów, kochany bracie, mów i ratuj mię, ratuj! — była odpowiedź, przerywana łkaniem.
— Otóż moja droga, chciałem dać ci do zrozumienia, że nie wystarczy przysięgać przedemną, ale że w danym razie musisz przysiądz w obec sądu, iż nie podpisywałaś wekslu, który chciał sprzedać Zgorzelski. Podpis twój i Ta-