Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do tego stopnia nieumiejący pojąć tajemnic garderoby, że wkładają np. przed obiadem czarną krawatę z małym fontaziem, albo pojawiają się popołudniu z krawatą szalikową, zasłaniającą półkoszulek! Co więcej, widziałam raz na własne oczy człowieka we fraku, kraciastej krawatce, w kamizelce zapiętej na pięć, powtarzam, na pięć guzików, w cielęcych szwarcowanych bucikach, i w ciemnych, na honor! chachacha! w ciemno-brunatnych rękawiczkach, na tańcującym wieczorku! I to, zaręczam państwu, nie sam wieczorek tańtował, ale właśnie ów jegomość w kamizelce odsłaniającej o trzy centymetry kwadratowe mniej koszuli, niż tego wymagało uczucie najprostszej przyzwoitości! Ha, dzieją się rzeczy rano i w wieczór, o których się z pewnością Szczutkowi nie śniło, nie omieszkałby bowiem zapewne wychłostać ich należycie. Otóż łatwo pojąć, że dla uniknięcia podobnie potwornych, delikatnie mówiąc, niewłaściwości, pan Alfred stracić musiał niemało czasu u kapelusznika, u rękawicznika, jakoteż u artystów sztuki szewieckiej i krawieckiej. Dość, że gdy wychodził od krawca, było już pół do pierwszej, i jeszcze zapomniał udzielić mu niejednej informacyi, którą później wypadło dodać ustnie lub listownie. Tymczasem żołądek upominał się o swoje prawa, a rozglądając się wokoło, pan Alfred spostrzegł dwie rzeczy. Po pierwsze, cukiernia najbardziej w całem mieście renomowana była tuż pod bokiem, a po wtóre, ruch na ulicach odmiennym był od zwykłego. Krążyła, a raczej pędziła niemi lotem strzały nieskończona liczba kawalerskich ekwipażów, na czterech kołach i na dwóch, zaprzężonych parą lub czwórką koni, powożonych przez pachołków w liberyi, lub przez dżentelmenów, więcej stojących niż siedzących na koźle, wysoko podnoszących łokcie u rąk dzierżących lejce i bicze, bystro patrzących przez monokle i wogóle całą postawą swoją dających do zrozumienia, iż zajęci są czynnością wielkiej wagi i niezmiernej doniosłości. Na oko, czynność ta polegała jedynie na tem, iż pomienieni dżentelmenowie przewozili swoich fornalów z jednej ulicy na drugą, lub też wywracali ich i siebie na zbyt nagłych skrętach, w gruncie