Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Pani Zamecka ma szczególnie niemiły sposób wmawiania w ludzi tego, o czem się im nie śniło — rzekł pan Alfred, gdy pani Helena oddaliła się do pokoju męża. — Powiedziałem był tylko, że nadzieja może człowieka zrobić szczęśliwym, a pani Helena wysnuła ztąd wnioski, które mi nigdy w myśli nie postały. Nie lubię sarkazmu i sceptycyzmu w ustach kobiety. Nie lubię go w ogóle. Los sam dosyć już z nas szydzi i prześladuje nas swojemi negacyami.
Tak czule popatrzył na Wandzię i tak smutnie potem zwiesił głowę na piersi, że musiała mu podać rękę, którą ucałował raz i drugi gorąco.
— Pani jesteś aniołem. Pani nie potrafiłaby szydzić z nieszczęśliwego. Ach, ja jestem bardzo nieszczęśliwym!.
Wandzia nie była w stanie mówić, tak mocno wzruszył ją dźwięk jego głosu. Patrzyła tylko na niego ze łzami w oczach. On był nieszczęśliwym! Dlaczego? Czy nie mogłaby pomódz mu? I o czem też Helena z nim mówiła? Zapewne, jak już nieraz, napierała na niego, ażeby się oświadczył o rękę Wandzi. Poczciwa Helenka! Potrzeba ją będzie wyściskać i wycałować za to, i dowiedzieć się od niej, dlaczego Alfred jest nieszczęśliwym.
Tymczasem wrócił dr. Chimerski i oświadczył, że pan Tadeusz nie jest niebezpiecznie chorym, ale że przez kilka dni potrzebować będzie jak najzupełniejszego spokoju i musi zostać w łóżku. Nadmienię tutaj, że to polecenie szanownego konsyliarza zostało jak najskrupulatniej wykonanem, i że w skutek tego przez czas słabości i rekonwalescencyi nie oddawano p. Zameckiemu listów, ani też nie dopuszczano do niego nikogo, co przybył z jakim interesem. Oto był powód, dla którego p. Skryptowicz nie mógł doczekać się odpowiedzi na swoje lakoniczne pismo.
P. Alfred kazał był już oddawna zaprzęgać konie do swojej nejtyczanki, i czekał jeszcze tylko na panią Helenę, ażeby się z nią pożegnać, zwłaszcza, że na parę dni interesa zniewalały go wyjechać do miasta. Pani Zamecka wró-