Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pragnąłby otoczyć swoją żonę pewnym dostatkiem, na którym, według jego wyobrażeń, polega wielka część doczesnej szczęśliwości, i polegać zdaje się w istocie, skoro współobywatele nasi nawet nazajutrz po wejściu do królestwa niebieskiego, każą sobie drukować na kartkach, że umarł N. N. właściciel dóbr ziemskich.
— Dzieje się to zapewne w przypuszczeniu — rzekł ksiądz Chyżycki — że tam, po tamtej stronie ostatniego Salve Regina, wymierzoną będzie każdemu taka porcya dóbr niebieskich, jaką posiadał w tabuli ziemskiej.
— Dobrze to panom żartować — odezwała się pani Zamecka z goryczą — a tymczasem biedna Wandzia czeka ósmy rok na oczyszczenie tej tabuli ziemskiej. Mówisz, że Alfred gospodaruje, że oszczędza. Cha chacha! Radabym, abyś kiedy zaglądnął do Kruchówki; wyobrażam sobie, jak musi wyglądać to gospodarstwo! Oszczędności także muszą pięknie figurować w tabuli! W ten sposób, Wandzia może czekać do sądnego dnia.
— No, no, jakoś to będzie, za parę lat...
— Parę lat! Na miłość Boga, on już teraz bodaj czy się nie blanszuje i nie różuje, a Wandzia... nie powiem, że używa tych sztuczek, ale zawsze, lata płyną...
— Ha, płyną, ale i nam płynęły. Wszak Alfred i Wanda muszą jeszcze poczekać nieco, nim się pobiorą w tych samych warunkach chronologicznych, co my, a przecież... i p. Tadeusz, zamiast dokończyć zdania, pocałował żonę w piękną białą rączkę, opartą o poręcz fotelu, na którym siedział.
— Ach, ty, ty, na wszystko umiesz znaleźć odpowiedź! — odparła pani Helena, i pochylając się nad nim, złożyła pocałunek małżeński na jego poczciwem czole, klepiąc go dłonią po policzkach, poczem odeszła odszukać Wandę, dumającą w parku na ławeczce u brzegu sadzawki.
Ksiądz Chyżycki zwierzył się p. Tadeuszowi ze zmartwienia, jakie miał z powodu swojego wychowanka, i opowiedział mu historyę jego nieszczęśliwej miłości. P. Tadeusz słuchał go z uwagą, zwłaszcza gdy się dowiedział, że cho-