Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

albo.... albo do kroćset tysięcy Kupidynów, wyzwę pana i zastrzelę.
Wacław potajemnie otarł oczy i podniósłszy się, z gorzkim uśmiechem podał dłoń — p. Karolowi.
— Jakżeż? — rzekł ten ostatni. — Będziesz pan u nas na herbacie, dwa razy na tydzień? Przyjdziesz pan dzisiaj?
— Nie, panie dobrodzieju, — odpowiedział Wacław spokojnie, cicho i stanowczo. — Nie przyjdę więcej. Milionowa przepaść, o której nie wiedziałem, dzieli mię od panny Heleny. Teraz, potrafię może jeszcze zagłuszyć się i wybić sobie z głowy to, co w niej nigdy postać nie było powinno. Dalej, byłoby zapóźno.
— Moja żona powiedziałaby panu, że według pańskich teoryj, każda posażna dziedziczka powinna zostać starą panną, jeżeli się w niej nie zakocha jaki milioner. To nie ma sensu. Helenka sprzyja panu, o ile mi wiadomo, a wiadomo mi bardzo dobrze, sprzyja panu szczerze i gorąco. Porzuć pan te skrupuły, to nie ma sensu.
— Panna Helena zapomni mnie z łatwością, a ja nie zapomnę nigdy, com winien jej i sobie. Dziękuję panu za pańską dobroć, na którą zaiste, postępowaniem mojem nie zasłużyłem. Mam hardą, nieugiętą, ruską naturę. Ojciec mój był księdzem na Rusi, a dziad jednym z ostatnich z ukraińskich kozaków. To niechaj tłumaczy moje usposobienie. Jeszcze raz dziękuję panu.
Wszystkie namowy p. Karola były daremnemi. Tego samego dnia Wacław spakował się i pojechał do Rymiszowa, do swojego opiekuna, ks. Chyżyckiego.
P. Karol powrócił późno do domu, i w jak najgorszym humorze. Z tonu i zachowania się Wacława wyrozumiał, iż szorstkim swoim sposobem mówienia o jego uczuciach względem Helenki, i o jej posagu, dotknął głęboko tego młodego człowieka, i kto wie, czy nie wyrządził wiele złego jemu i Helenie. P. Skryptowicz skłonnym był wprawdzie do bardzo cynicznego skeptycyzmu, ale jakoś tym razem nadaremnie silił się zmniejszyć własną winę rozumowaniem, co do charakteru Wacława pesymistycznem, a opty-