Przejdź do zawartości

Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jego mowy pełne namaszczenia są w jej oczach hipokryzyą, a jego napomnienia, materyalnem wyzyskiwaniem łatwowiernych i ograniczonych. Niestety — przyjemność, jaką jej to sprawiało, nie była niezmąconą. Pozbyć się Alfreda, którym pogardzała, mogła tylko, oszukawszy poprzednio Zameckiego — pozbyć się ks. Zygmunta nie zdołała wcale, zlękła się groźby, którą pośrednio wypowiedział. Czuła, że tylko otwartość wobec męża wybawić ją może z tej ciągłej potrzeby ukrywania czegoś, że otwartość taka zapewniłaby jej spokój, i podniosłaby ją we własnem mniemaniu — ale jak powiedziała Alfredowi, tak było w istocie: Zamecki ciężył na niej swoją przewagą moralną, jako człowiek na wkróś „honorowy“, i nie chciała powiększać tej przewagi, stwierdzać jej upokarzającem wyznaniem. Do obowiązku nie poczuwała się w tej mierze, jak nie poczuwała się do winy w moralnem jej znaczeniu — pojęcia obowiązku i winy nie istniały dla niej wcale, bo nie istniało i to, na czem pojęcia te opierają się w sercu ludzkiem.
Tadeusz zdawał sobie dokładnie sprawę z tego stanu jej duszy, i przedsięwziął jej nawrócenie. I tak, z jednej strony, biedna pani Podwalska modliła się, pościła, odprawiała pokuty i nowenny, i trawiła we łzach noce bezsenne, bo ksiądz Zygmunt obarczał jej sumienie grzechami córki i wskazywał wieczne potępienie, jako skutek związku z jawnym bluźniercą i niedowiarkiem. Nawiasem powiedziawszy, było o czem pokutować, bo p. Zamecki, oczyściwszy z długów majątek matki i córki, przeznaczył go p. Podwalskiej na dożywocie. Z drugiej zaś strony, ten bluźnierca i niedowiarek pisywał do p. Skryptowicza listy, które chyba tylko stylem różniły się od sprawozdań misyonarzy z głębi Afryki.
„...Nie sądziłem nigdy, mówił między innemi, ażeby rzemiosło katechety było tak trudnem. Zwiedzaliśmy onegdaj starą katedrę, pełną grobowców i wspomnień... Dziad przyprowadził nas do płyty marmurowej przed wielkim ołtarzem, i opowiadał nam, że na tem podwyższeniu stawali niegdyś, w czasie koronacyi swojej, królowie — że doby-