Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ IV.


Wielkiem było zdumienie i oburzenie księdza Zygmunta Stodolskiego po owej bezskutecznej rozmowie z Heleną, w sprawie sumy potrzebnej na budowę kaplicy OO. zgromadzenia apostolskiego. Gdyby mniej kosztowna zresztą budowa mojej powieści nie wymagała była koniecznie, aby przynajmniej jedna para kochanków pobrała się w trzecim rozdziale, byłbym zdał obszerniej sprawę z tej rozmowy, tem ciekawszej, gdy po raz pierwszy może przy tej sposobności zdarzyło się ks. Zygmuntowi napotkać na taką opozycyę u duszyczki, którą sam przygotował do stanu najzupełniejszej łaski. Nie mylił się bynajmniej zacny kapłan, jeżeli tę jaskrawą apostazyę przypisywał wpływowi p. Zameckiego; przyznać atoli wypada, że p. Tadeusz zastał już u Heleny grunt odpowiedni do przyjęcia ziarna herezyi. To co mówił p. Skryptowiczowi o jej wyobrażeniach religijnych, patryotycznych i estetycznych, było zupełną prawdą. Wyrosła w otoczeniu, w którem wszystko opierało się na pozorach, posiadała inteligencyę dość bystrą, by przeniknąć nicość tych pozorów, a nie mając zkąd zaczerpnąć prawd, któreby mogły być podstawą jej zewnętrznego i wewnętrznego życia, wyrobiła w sobie przekonanie, że jak obyczaje salonowe, tak i pojęcia o tem, co dobre albo piękne, są tylko konwencyonalnie przyjętemi formułkami. P. Zamecki dotychczas, mimowoli utwierdzał ją w tem przekonaniu. Uderzał bezwzględnie na mamidła i blichtry, które widział wkoło, a nie miał czasu jeszcze, czy nie umiał dać jej do poznania, że poza tą negacyą fałszów żywił w głębi duszy i wiarę, i uczucia, i skłonności, których nomenklatura odpowiadała zupełnie nomenklaturze bożków, które obalał. Nauczył ją czuć tylko silniej to, co nieraz sama czuła: nieznośny ciężar fałszu i obłudy. Długo dźwigała to jarzmo, i rozkoszą przejmowała ją myśl, że będzie mogła je zrzucić. Dlatego spieszno jej było zerwać z Alfredem, dlatego nie wahała się powiedzieć ks. Stodolskiemu, że