Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łem w tej chwili, i Franciszek zmięszał się i zamilkł,
2o Porucznik: — Jaaabym nieeezniósł teeego rodzaju fooochów baaabskich braciaaaszku! Kto wiiidział tak się poddaaawać kobieeecie! Braciaaaszku!
— „Już księżyc weszedł, psy się uśpiły“ — zanuciłem pod nosem i porucznik Lizdejko ustał nagle w swoim ferworze oratorskim, który w ogóle nie trwa nigdy zbyt długo.
3o Dynicki Modest. — Nie powiedział ani słowa, tylko podkręcił wąsa i popatrzył na Elżusię, która się zarumieniła.
— Ha, jak trafi kosa na kamień! zauważyłem niby w odpowiedzi porucznikowi.
Elżusia poszła oglądać muszkatelki i fuksje w doniczkach na oknie, a tym razem zarumienił się p. Modest Dynicki.
Jeżeli prawdą jest, że stare panny posiadają coś nakształt une seconde vue, to Fruzia w tej chwili musiała w Starym Konstantynowie dostać czkawki albo migreny. Popsuła nam wszakże dalsze eksperymenta socjalno-psychologiczne pani Franciszkowa, która nie domyślała się niczego i nie wiedziała nic o swatach panny Tabickiej, ani o jej egzystencji, a nadmieniła tylko, że według relacji Abramka, marszałek Czarnokoński zapadł znowu bardzo ciężko na swoją podagrę.