Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O, rozumiem doskonale!
Nazajutrz po śniadaniu, podczas gdy ja popisywałem się przed panną Teodolindą na fortepianie mazurkiem Szopena, którego dotychczas nie umiem, ale który wydał się niedość pięknym jedynie z powodu, że fortepian był rozstrojony i dwanaście klawiszów wcale nieodpowiadało, pani domu napomniała mego wuja bardzo uprzejmie, ażeby nie zapominał o Podumińcach i dodała, że jestem bardzo miłym towarzyszem, zwłaszcza w tak dzikiem ustroniu i t. d.
Zajechaliśmy do Zaklęsłowic, o których tyle chyba powiedzieć mogę, że pan ich widocznie nie był herbu Suche Komnaty. Pominąwszy wilgoć w ścianach, w sieni, wszędzie w ogóle, od rana do wieczora piło się spirytus i przyjmowało gości, którzy zjeżdżali się na pulkę preferansa“, ale wnet po jej ukończeniu przystępowali do „czegoś krótszego“ Wciągnięto i mię parę razy, wskutek czego z 30tu złr. które miałem, zostało mi tylko dziesięć. Dwa razy byliśmy jeszcze w Podumińcach i wzrastaliśmy w łaskę i miłość u matki i u córki. Ciocia Ruńcia utrzymywała nas au courant panujących i biorących górę sentymentów i prowadziła moje interesa lepiej, niż najbieglejszy dyplomata. W końcu ułożyła formalnie z panią Szczebiotyniecką, że przy następnej bytności