Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pan Józef kazali obydwaj zaprzęgać konie, tego ostatniego, chociaż miał pięć mil do domu, nie zatrzymywano wcale, podczas gdy nas formalnie zmuszono do noclegu.
Wujaszek, znalazłszy się ze mną sam na sam w gościnnym pokoju, zawołał: victoria! i uściskał mię serdecznie, twierdząc że walny chłopak ze mnie. Nie wiedziałem jeszcze, jak dalece się odznaczyłem, póki położywszy się do łóżka i zapaliwszy ostatnią przedsenną lulkę, nie odezwał się:
— Karolu! (Nazywam się na imię Karol)
— Słucham wujaszka, odparłem opierając się drzymce.
— Wiesz, dobrze będzie, że tego Skoczypłockiego odsadzisz od panny, ale niech cię Bóg broni, wypędzać go z kretesem z Poduminiec!
— A to dla czego?
— No, hm, hm, widzisz... Ruńcia powiada, że jak panna Teodolinda wyjdzie za mąż, to mnie nie wypada nic innego, jak tylko ożenić się z mamuńcią!.... Co gorsza, podobnoś już szepnęła coś podobnego Szczebiotynieckiej, a choć nie miała odemnie plenipotencji, nie wiem jakbym się z tego wykręcił. Tymczasem jak ty weźmiesz córkę, stara będzie miała Skoczypłockiego, który jest o dziesięć lat młodszym odemnie. Rozumiesz?