nieszczęście z Ćwikalskim u Abramka, zasnął oparty o stół i nie wykonał polecenia. Ćwikalski natomiast tak się gracko spisał, że kiedy nasi trzej wyfrakowami zajechali „biedą“ na dworzec, już go tam zastali przy bufecie, pijącego trzeci kieliszek piołonówki i srodze odgrażającego się na Bąbla, że mu kości połamie.
Jakieś uderzenie dzwonków dało się słyszeć. Co to znaczy? — Pociąg wyrusza z najbliższej stacji — wytłumaczył sługa kolejowy — za kwadrans tu będzie!
Znowu dzwonki, inne tym razem. — To pociąg mija budkę nr. 254. Zaraz zajedzie na dworzec!
A powozu ze starostą i marszałkiem nie ma! Stowarzyszeni literaci spojrzeli ze strachem jeden na drugiego.
— Czy ty przynajmniej znasz Ekstazę? — zapytał któryś.
— Nie.
— I ja nie.
— I ja nie — dodał Ćwikalski.
— Ale — zreflektował się Perła — mam przecież przy sobie jej fotografię.
— Doskonała rzecz! — zawołał Ćwikalski — dajcie mi ją tutaj; zje djabła, jeżeli jej nie poznam.
Chciano robić jakieś uwagi Ćwikalskiemu; ale w tem rozległo się gwizdanie maszyny,
Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/116
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.