Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

za małe, ale p. Smerecki zbił te skrupuły powołując się na liczne bardzo, dawne i niedawne występy „dziecka“.
Nadeszła upragniona chwila. Pp. Perła, Narwański, Smerecki od południa biegali po mieście we frakach i białych krawatach; p. Ćwikalski czynił to samo w czarnej niegdyś kapocie, wstępując co chwila to tu to tam, na pokrzepiającą kropelkę. Hr. Malowański i p. Kukurnicki mieli udać się powozem na dworzec, położony opodal od miasta, za mostem na Narwańcu, którego kolej przekroczyć nie śmiała, czy nie chciała. Inni wyznaczeni do przyjęcia mieli podążyć pieszo na miejsce ceremonji, ale gdy było nieco błota, więc p. Perła dla siebie, dla Narwańskiego i Smereckiego kazał zaprządz konia do tak zwanej „biedy“ pocztowej, czyli wózka na dwóch kołach, co było tem przezorniej, gdy powóz starosty w powrocie nie mógł przecież zabrać całego towarzystwa, gdy piechotą za nim pędzić było niepodobieństwem, gdy Smerecki był niezbędnym do ulokowania Ekstazy w wynajętym dla niej u Süskinda Rosendufta apartamencie, i gdy na dworcu klekotowskim wtenczas tylko dostać można konie, gdy się je zamówi. Na prośbę p. Smereckiego obiecał burmistrz kazać pozapalać latarnie wzdłuż całej drogi i polecił nawet w istocie urzędnikowi magistratu, ale ten zabajdurzył się na