— A czemże? Może sinkiem potasu, strychniną? Brr, boję się pana!
— Chciałbym zamordować go... sercem! To broń, którą, Manfred zabił swoją, żonę, czy kochankę: wszak pamiętasz pani, czytaliśmy to razem w Starej Woli: „Wpatrywała się ona w jego serce, a było tak zimne, tak harde inieugięte, że jej własne serce zwiędło od tego widoku i umarła.“
— A, pan chcesz zabijać kobiety!
— Nie rozumiesz mię pani. Chciałem powiedzieć, że jeśli można zabić kobietę sercem, które jest bryłą, lodu, to może uda się wprost przeciwnemi przymiotami zamordować niebezpiecznego człowieka, gdy nam wchodzi w drogę.
Można mieć w sercu żar, i pioruny, i taką siłę ciepła, i uczucia, która zgruchoce przeciwnika, lub odepchnie go precz...
Zdawało mi się, że ja mówię — a to... wino mówiło.
Wspomniałem już, że ciocia Elżbieta kupiła była bardzo złe wino, zapomniałem dodać, że przywołany do życia i do walca przez Elsię, i proszony później, abym panów zachęcał do picia, w niebiańskim zachwycie mojej duszy nie uważałem prawie, jak wiele sam połknąłem tego szkodliwego płynu. Nic też dziwnego, że prawiłem cokolwiek od rzeczy, to dziwniejsza, że Elsia słuchała mię z zajęciem, zamiast mię odprawić.
— Chciałabym dowiedzieć się koniecznie, kogo pan chcesz tak zgruchotać, lub odepchnąć precz? Niech mi pan powie!
— Pani... pani to wiesz najlepiej. Jesteś pani równie domyślną, jak dobrą.
— A! rozumiem! Chachacha, panie Edmundzie litości, litości! Nie morduj pan pana Dominika; połamałbyś mu pan jego angielskie kołnierzyki! Chachacha! To byłoby okropne morderstwo! Doktor obojga praw i adwokat krajowy, zastrzelony piorunem serca, przetopiony na szkło żarem uczucia! Zbrodnia, nieprzewidziana w żadnym paragrafie kodeksu, a w dodatku, tak zbyteczna!
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/22
Wygląd
Ta strona została przepisana.