Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wypadek, gdybyśmy się nie pobrali. Mam nadzieję, że wypadek ten nie zajdzie...
Postanowiłem sobie był, nie zdradzać się przed nią, że się domyślam jej uczuć w tej mierze. Postanowiłem był powiedzieć jej, że ją błagam, by spróbowała, czy nie zdoła mię kochać nie jak siostra, ale jak narzeczona. Jej serce udaremniło tę zgóry obliczoną moją obłudę.
— Więc ty mię kochasz, więc mię nie zostawisz samej! — zawołała, pochylając się ku mnie. — Ale nie, to być nie może — dodała natychmiast, zwieszając smutnie głowę — choćbyś mi to powiedział, byłabym pewną, że się łudzisz, że mówi z ciebie współczucie, litość...
— Jestem w trudnem położeniu wobec ciebie, Hermińciu, nie nadużywaj twojej przewagi. Wiem ja dobrze, że masz prawo powiedzieć mi, iż od siedmiu lat, kochając ciebie jako siostrę, kochałem się w innej, szalałem za nią. Masz prawo powiedzieć mi, że nie umiem sobie zdawać sprawy z moich uczuć, że nie kochałem ani Elsi, ani ciebie nie kocham. Do wszystkiego tego masz prawo, a jednak, choć nie umiem ci wytłómaczyć, dlaczego, czuję, że nie mógłbym znieść myśli rozstania się z tobą na zawsze, ani też, byś poszła za mąż za kogo innego. Ale ty musisz mieć pewność, że tak jest w istocie, a pewność tę może ci dać tylko czas. Jeżeli mię nie odepchniesz, wrócę za rok, za dwa, kiedy zechcesz, kiedy pozwolisz... Dziś, gdyby nie więcej nie zachodziło, nie śmiałbym robić cię moją żoną. Jestem bez chleba, bez pozycyi, gorzej jeszcze, jestem paryasem tutaj, człowiekiem — napiętnowanym hańbą.
Tu opowiedziałem Herminie moje doświadczenia dzisiejsze, ale gorycz ich zrobiła na niej mniej wrażenia, niż sądziłem.
— Cóż nam to szkodzi, co tacy ludzie mówią! — rzekła. — Niech cały świat powstaje przeciw temu, którego kocham, ja go kocham dla siebie, a nie dla świata.
— Lecz obowiązki moje, a twoje, tą zupełnie inne. Ja ci mam dać nazwisko, egzystencya twoja rozpłynąć się