Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciłem, miałem od niego kwit, i nie potrzebowałem tegu skryptu.
— Należało przedłożyć sądowi te kwity.
— Ba, kiedy ich nie mam; spaliły się, bo w r. 1850 pożar zniszczył mój dwór w Hajworowie i spłonęło wszystko, co tam było. Ale mogę to udowodnić swiadkami. Jest np. mój adwokat w Żarnowie, p. Opryszkiewicz...
— Wysoki sądzie — przerwał dr. Krętalski, widząc dokoła złowrogie uśmiechy na wszystkich twarzach — mnie się zdaje, że to wszystko nie należy do rzeczy. Jeżeli p. Moulard ma jakie pretensye do p. Klonowskiego, to może ich dochodzić sądownie. Tu chodzi o to, że p. Moulard zarzucił p. Klonowskiemu oszustwo i krzywoprzysięztwo, za co powinien być ukarany, bo nie udowodnił niczem swoich zarzutów.
Dano tedy p. Krętalskiemu głos do uczynienia ostatecznego wniosku, i w dwugodzinnej mowie poruszył on wszystko, co mogło mówić na moją niekorzyść — najbardziej rozszerzał się nad tem, że jako syn przybysza z zagranicy, niczem niezwiązany z tą, ziemią, wszedłem w służbę żydów, nieprzyjaźnie usposobionych dla sprawy narodowej, i że działałem jako narzędzie Pimmelesa, w celu podkopania powagi i reputacyi tak znakomitego patryoty, jak p. Klonowski. Od lat trzydziestu, cokolwiek stało się w kraju korzystnego dla dobra ogółu, stało się przy udziale głównie p. Klonowakiego. Mąż ten stawiał kościoły i budynki szkolne, fundował stypendya, brał czynny udział we wszystkich pożytecznych stowarzyszeniach, bogobojnością, przykładnem życiem rodzinnem, oñarnością i wszelkiego rodzaju cnotami obywatelskiemi świecił na całą okolicę, na cały kraj, na całą ojczyznę. Rozprawa sądowa dowiodła, jak niegodnemi były potwarze, miotane przeciw temu mężowi przez nieprzyjaciół sprawy ojczystej, a więc opinia publiczna wymaga od przysięgłych, by ukarali potwarcę, a wnuki i prawnuki błogosławić ich będą za to!
Obrońca mój dr. Ehrlich trzymał się ściśle przedmiotu rozprawy. Wykazał, że skrypt Klonowskiego nosił datę 1.