Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zimnie za brodę, przypatrzył nam się uważnie, pogłaskał po twarzy i po kilku pytaniach ogólnych kazał prosić księży profesorów na egzamin. Wkroczyło tedy do pokoju jeszcze, pięć czy sześć różnych postaci W czarnych, fałdzistych sutannach, różnego bardzo wejrzenia. Cały ten areopag zasiadł dokoła zielonego stołu, rozkładając przed sobą różne księgi i papiery. Nie pierwszy raz zdawałem egzamin i nie czułem się zakłopotanym — Gucio natomiast był już teraz mniej podobnym do piwonii. Od niego rozpoczęła się akcya. Miał „poprawiać“ arytmetykę i historye. Prefekt przywołał go do siebie — najsztywniejsza i najnieprzyjemniejsza z czarnych postaci umiliła twarz swoją do słodkiego uśmiechu, i zapytała: — Kto był Juliusz Cezar? Gucio spojrzał z zadziwieniem po obecnych, wlepił potem na chwilę oczy w suñt, i wyjąknął:
— Juliusz Cezar...
— No ślicznie — rzekła umilona czarna postać, robiąc ręką znak potakujący — Juliusz Cezar był...
— Królem! — zawołał Gucio takim tonem, jakby zgadywał, „cet, czy liszka?“
— O więcej, więcej! Był ce...
— Cesarzem! — odgadł natychmiast Gucio.
— Bardzo pięknie, bardzo ładnie — powtarzał ksiądz profesor, mrugając z ukontentowania do p. Klonowskiego. — No, i cóż zrobił Juliusz Cezar?
— Juliusz Cezar pobił...
— Doskonale, wybornie! Pobił Pom...
— Pompiliusza!
— A, a, a! Trzeba mymawiać wyraźnie i śmiało: Pompejusza, tak, tak, ślicznie, Pompejusza! Nie wiem...? — dodał ks. profesor zapytując oczyma swoich kolegów, którzy skinęli głowami. Ksiądz prefekt wyrzekł: satis! i drugi profesor począł wyciągać Gucia na erudycyę. Ten chciał koniecznie dowiedzieć się, wielorakie bywają ułamki, i po dłuższem śledztwie zmusił Gucia do zeznania, iż są, najpierw, ułamki prawdziwe, echte Brüche. A potem?