Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Opiekun mój nie został dłużnym komornikowi odpowiedzi na jego uwagi o wysokości stopy procentowej w tej części Europy. Wstał z krzesła, ucałował p. Wielogrodzkiego w obydwa policzki tak głośno, że łoskot pocałunków rozszedł się w około, i począł zwierzać mu się stłumionym głosem:
— Otóż to jest właśnie, kochany komorniku, co nas rujnuje, oto powód, dla którego ziemia nasza powoli przechodzi w cudze ręce! Kto pożycza na wysoki procent, ten nigdy nie uiści się z długu, a powoli, powoli, coraz mniej nas, szlachty osiadłej i posiadającej rolę, pracującej jak Bóg przykazał! Obcy spekulant zajmuje nasze miejsce, niedługo wszyscy wodę będziemy nosili żydom! Toż, panie dobrodzieju, ziemia nie niesie przy najlepszem gospodarstwie więcej, jak trzy od sta, zkąd to wziąć cztery, pięć, sześć od sta na raty bankowe? N ie, ja inaczej pojmuję obowiązki obywatelskie! Pan Bóg postawił mię na straży tego kawałka roli, który posiadam, abym go zostawił moim dzieciom, i wychował ich na uczciwych ludzi; ja ziemi ojczystej w ręce zagranicznych spekulantów nie oddam, choćbym miał sam boso chodzić za pługiem! I dlatego to powiedziałem nieboszczykowi Moulardowi: cztery procent, więcej dać ci nie mogę, bo kraść, mości dobrodzieju, nie pójdę, a ziemia i tyle mi nie da!
— Bardzo to trafne i zdrowe zdania, które pan dobrodziej wypowiada — odparł z westchnieniem komornik — daj Boże, aby wszyscy podług nich postępowali! To też, jak widzę, zasady pana dobrodzieja niosą owoc nie lada, i musi tam w Hajworowie, i w Janówce, i w Krasnopolu, ziemia djablo pocić się na procent od swojej wartości, skoro pani dobrodziejka może, chwala Bogu, za tydzień wydać we Lwowie tysiączek... na szpilki, a tabula ciągle czysta!
— Praca, panie dobrodzieja, praca, oszczędność i praca! Człowiek nie dośpi, nie doje, a swojego pilnuje! A przytem, od czegoż i głowa na karku! U mnie zawsze inwentarz wyborowy, gospodarstwo racyonalne, nawóz, jak się należy,