Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i będziesz zawsze takim przyjacielem dla Józia, wasze koleżeństwo już W Ławrowie było dla niego bardzo zbawiennem; polubił przecież książkę bodaj trochę i choć trudno, A aby go wrodzona pustota opuściła zupełnie, przecież umiarkował się znacznie pod tym względem. Byłbym ci niewymownie wdzięcznym, gdybyś się zdecydował towarzyszyć Józiowi; umieściłbym was obydwu razem i miałbym tę pewność, że choć. może jeszcze będzie musiał wyszumieć się, jak każdy młody człowiek z jego temperamentem, to przynajmniej nie przebierze miary, nie stera sił ciała, i duszy, i nie zbrudzi się, jak tylu innych. Widzisz, że możesz mi wyświadczyć niezmierną przysługę; jakże, czy nie zdecydujesz się?
— Boję się, czy pan rotmistrz nie pokłada we mnie zbyt wiele zaufania. Józio sam, choć żywy i czasem swawolny, nie zrobi z pewnością nic takiego, coby mogło zmartwić jego ojca.
— Józio jest dobrym chłopcem, wiem o tem, ale uważasz: gdy nie będzie z tobą, znajdzie innych przyjaciół, a tych właśnie obawiam się, bo ich jeszcze nie znam, podczas gdy ciebie znam jako młodego człowieka, skromnego, rozważnego i honorowego. Jakób opowiadał mi — dodał rotmistrz z uśmiechem — że chciałeś wyzwać tego głupiego Pomulskiego dopiero, gdy wyjedzie ze Starej Woli; miałeś wtem słuszność zupełną, i ten jeden szczegół przekonuje mię dostatecznie, że masz prawdziwe poczucie obowiązków honoru. Jest to Wprawdzie jeszcze dyabelnie studencka sprawa, ale gdyby ten kochany gagatek nie był stchórzył, i gdyby mu się co było stało, tu w moim domu, byłaby to bardzo przykra historya. Ale, ale, chciałem się ciebie spytać, co też zaszło między wami w Żarnowie? On plótł mi coś w strachu tak piąte przez dziesiąte, że nic nie mogłem rozumieć.
Zarumieniłem się po same uszy — jak to powiedzieć rotmistrzowi, że uniosłem się na myśl konkurów Pomulskiego w Starej Woli. Wielka moja tajemnica mogła wyjść na jaw, w najniewłaściwszem miejscu! Lecz nie było spo-