Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nowic, i o tem, że w istocie p. Wielogrodzka ukryła go w beczce z kapustą?
— Więc pan przypuszczałeś, że prezes nie wie może o niczem? O, panie Przesławski!
— Ja... ja nic nie przypuszczałem... Klonowski ostrzegł mię, że prezes zwierzył się tylko jemu, i gdybym ja chciał mówić z nim o tej sprawie, to kazałby mię natychmiast zamknąć, bo co innego Klonowski, statystyk i polityk, a co innego taki gorączka, jak ja... mógłbym się kiedy wygadać i skompromitować prezesa śmiertelnie, iż puścił mi płazem zdradę stanu....
— Dość to zręcznie ukuta bajka, ale skoro masz pan dowód niezbity, że Klonowski właśnie komornikowi groził denuncyacyą, więc logika nie pozwala panu przypuszczać, by komornik poczynił jakiekolwiek zeznania wobec prezesa. W takim razie przecież, nie bałby się denuncyacyi, i Klonowski nie miałby go czem straszyć!
— Prawda! Jak Boga kocham, prawda! O Boże, Boże! — dodał tłukąc się w czoło. — Boże, co ja narobiłem! Ale czekaj-no, mój Klonosiu, pokażę ja ci, że Przesławski służył w Krakusach pod Dwernickim! Gdzie moja laska? Chodźcie, chodźcie ze mną! — To mówiąc, pan Leon porwał sękaty kij z kwaśnej jabłoni, który położył był na stole, i ciągnął nas z sobą ku drzwiom. o
W tej chwili weszła do pokoju Hermina z śmiertelną bladością na twarzy. Wyrwałem się p. Przesławskiemu i poszedłem ku niej, ale nie miałem odwagi wyrzec zapytania, które miałem na ustach.
— Ojciec odzyskał przytomność — rzekła drżącym i cichym głosem — ale mówić nie może. Doktor nakazuje jak największy spokój. Mama prosi, by ksiądz wikary był łaskaw wejść... mój ojciec... jest chrześcianinem.
Głos zamarł jej w piersi, zachwiała się i oparła się na mojem ramieniu. Ksiądz Olszycki poszedł, gdzie go wzywano, zostaliśmy wszyscy troje w ponurem milczeniu, stojąc i patrząc po sobie. Nagle p. Przesławski, w którego sangwinicznym a niezbyt ponoś jasnym i logicznym umyśle mu-