Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wtarzam, ciężkie i straszne czasy Metternicha, i gorzej niż Metternicha, czuć było jeszcze w powietrzu, a na godłach despotyzmu nie przyschła jeszcze była krew kobiet i dzieci, pomordowanych przez zbrodniarzy, których umyślnie na to wypuszczono z więzień, aby szerzyli mord i pożogę. Lada fałszywy donos, jeżeli trañł na osobę zgóry podejrzaną, znaczył tyle, co wyrok bez sądu i bez łaski. Lada drobnostka mogła zgubić całą rodzinę — każdy bał się własnego cienia. Cóż dziwnego, że wszystko truchlało na wzmiankę o denuncyacyi?
— Mów wszystko, co wiesz, Muadziu — odezwał się komornik spokojnie. — Jesteśmy między swoimi, przed księdzem Olszyckim i szanownym naszym konsyliarzem nie mam żadnych sekretów...
— Jeżeli tak, to — powiem wyraźnie, że Klonowski zagroził panu denuncyacyą. Nadmienił coś o jakimś schowku w śpiżarni...
— Otóż to są skutki, że nasza szlachta nie umie trzymać języka za zębami! Konsyliarz przypominasz sobie zapewne owego młodego Węgra, którego przywiozłeś roku zeszłego z Tomaszówki, i którego w istocie przechowaliśmy przez dwa dni w naszym domu. Mimo wszelkiej przezorności gruchnęła wówczas pogłoska po całem mieście, że ukrywa się u mnie jakaś bardzo ważna figura. Jedni mówili, że to Roża Szandor, drudzy, że hrabia Juliusz Andrassy, jeszcze inni, że sam Koszut. Gdy w skutek tego spadła rewizya, żona moja wpakowała Madiara w próżną beczkę i przytłoczyła go tak szczelnie kwaszoną kapustą, że omal się nie udusił, ale za to żandarmi go nie znaleźli. Później zabrał go odemnie mój przyjaciel, pan Przesławski, i zawiózł go do swego majątku; dalej, nie wiem już, co się z nim stało; wiem tylko, że Niemcy spisali ze mną najmniej dwadzieścia protokołów i że jeszcze ciągle od czasu do czasu przypominają sobie całą sprawę i piszą protokoły da capo. Otóż widocznie Przesławski, jako sąsiad Klonowskiego, nie mógł wytrzymać, aby mu nie opowiedzieć historyi o Węgrzynku, ukwaszonym jak kaczan wśród kapusty.