Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

musiały moje uczucia tem wszystkiem, co słyszałem, a szczególnie wycieczkami mojego opiekuna przeciw p. Wielogrodzkiemu i uznaniem, jakie one znalazły. Gniewałem się sam na siebie, że nie czułem się tak odważnym, jak bywał nim za młodu Bertrand du Gueschn, ani tak wymownym, jak Pico de la Mirandola w dziecinnym wieku, — och, jak chętnie byłbym wszedł między tych szlachciców, stanął przed moim opiekunem i zarzucił mu w żywe oczy fałsz i oszustwo!
W braku odwagi i sił do wykonania takiego coup de théâtre, cieszyłem się w duchu wrażeniem, jakieby to sprawiło, układałem sobie długą mowę pełną piorunujących zwrotów retorycznych, i deklamowałem ją, zwrócony ku grządkom, na których rosły w symetrycznym ładzie kolo? salne głowy włoskiej kapusty. Niestety, obiecywałem sobie, że skoro dorosnę, wykonam mój zamiar, że zdemaskuję przewrotność i napiętnuję zbrodnię — ja nierozumny dzieciak czternastoletni!
Kochany czytelniku, jeżeli życie twoje snuło się gładko jak nić przędzona ręką przychylnej czarodziejki, jeżeli nie mogłeś poczynić moich doświadczeń i doznać moich rozczarowań, a teraz dopiero, w późniejszym wieku, zbiera cię cycerońska chętka zdemaskowania jakiego zbrodniczego Katyliny — wierz mi na słowo, idź do ogrodu i co masz powiedzieć, powiedz — głowom kapusty, bo one rozumniejsze są od głów ludzkiego tłumu, a przedewszystkiem, cierpliwsze.
Ktoby wątpił, iż opowiadanie moje prawdziwe jest we wszystkich swoich szczegółach, i ktoby przypisywał mojej fantazyi wypadki, tu opisane, tego mógłbym przekonać oryginałem listu, który do dziś dnia przechowała Hermina, i który jej napisałem wkrótce po owym sejmiku u p. Klonowskiego. List ten zawiera dokładne sprawozdanie z mów, które słyszałem, i z moich ówczesnych wrażeń — odczytałem go niedawno i przekonałem się ku wielkiemu mojemu zmartwieniu, że umieścić go w niniejszej powieści nie mogę, bo ton jego i zapatrywania się są mi dziś obce. Pełno tam wyrazów zgrozy i oburzenia, pełno deklamacyj, i piorunów, i boleści — gdy tymczasem widzę jasno, że ani oburzać