Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kowski, poznawszy słabe strony pana doktora, czy barona, wyzyskiwał je nielitościwie.
— Jakże pan wyszedłeś z zasadzek i niebezpieczeństw festynu ogrodowego — zapytał go p. Smiechowski, gdy wraz ze Stanisławem, dzięki jakiemuś cudowi, znalazł nakoniec miejsce przy stole, zaszczyconym obecnością dwóch redaktorów.
— Jako tako — odparł Języczkowski. — „I ja też miałem Beatryczę moją“. — Tu spojrzał znacząco na Dr. Mitręgę, jak gdyby oczekiwał, że ten nie opuści sposobności podchwycenia tego cytatu i powiedzenia kilku słów o poezyi, ku zbudowaniu obecnych. Jakoż, Dr. Mitręga ruszył się niespokojnie na krześle, ale — nic nie rzekł.
Na nieszczęście hidalgo, który go uważał za źródło wszechwiedzy, zapytał go wprost:
— A to co za Beatrycze?
— To ta... wiesz pan przecież... obraz..., z którego jest tragedya... Beatryx Cenci...
— Więc sądzisz pan, panie doktorze — zagadnął nieubłagany Języczkowski — że Krasiński miał tu na myśli Beatryczę Cenci Słowackiego?
Sprawa była tym razem trudniejszą, niż z ową konjunkturą chmielową i z zecerem. Przytomność umysłu nie opuściła jednak Dra Mitręgę nawet w tak ciężkiej chwili, i rzekł z westchnieniem:
— Każdy poeta ma swoją Beatryczę!
— Zapewne — odparł Smiechowski, wchodząc w przymierze zaczepne z Języczkowskim — ale pan doktor powiedziałeś p. Hreczkosiejskiemu, że Krasiński w wierszu, przytoczonym przez obecnego tu Szturchańca, miał na myśli Beatryczę Cenci, malowaną czy dramatyzowaną, gdy tymczasem twierdzenie takie nie wytrzymałoby krytyki...
La critique est aisée, et l'art est difficile! — zawołał tryumfująco Dr. Mitręga, który wiedział o tem, że w Milicyi i niektórych innych krajach można poszkapić się (sit venia verbo) w niejednym kierunku i naprawić wszystko jednym frazesem francuskim, powiedzianym bez rażącej