Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To niech mama napisze, żeby przyszedł teraz, kiedy ojca niema, i pewnie nie przyjdzie aż koło trzeciej albo czwartej popołudniu, ułożymy z nim, jak to zrobić. Moja słodka mamunciu! — dodała, wtykając jej w rękę pióro i sadzając ją przy stoliku.
— No, no, cóż mam robić z tobą, ty moja pieszczotko... ale, hm, hm, nie sądziłam, żeby ci tak zależało na tym Wołodeckim.
— Bo też mi wcale nie zależy na tym, ale cóż robić, kiedy na razie nie ma nikogo innego? Zaraz idę; zawołam Maryśkę, niech idzie z biletem.
Tak tedy stało się, że p. Stanisław po owej długiej rozmowie z Smiechowskim i po śniadaniu w restauracyi hotelowej, wróciwszy o pół do trzeciej do domu oddawać się rozpaczy i smutkowi, spotkał na dole stróżychę, znaną nam już z poprzedniego rozdziału, i dowiedział się od niej, że jakaś służąca. od jakiejś pani przyniosła list do niego. Było trochę kłopotu z odszukaniem depeszy, boją dzieci gdzieś zatraciły, ale w końcu znalazła się, a rozwarta, zabłysła jak słońce, rozdzierające promieniem swojem czarne, ponure wały chmur burzliwych.
Krzyknąć, wylecieć na ulicę, wskoczyć do doróżki, wszystko to było dla Stanisława dziełem jednej sekundy. Ale nadaremnie wołał na woźnicę: jedź, jedź prędzej! Nadaremnie ten ze swojej strony okładał biczem jasnokościstą kobyłę, która po każdem uderzeniu machała tylko resztkami ogona i podskakiwała w miejscu, udając, że się bardzo spieszy. Myśli naszego bohatera biegły prędzej od niej, prędzej od pary, od iskry elektrycznej, od światła, a ponad ich tłokiem górował pewnik matematyczny, niezbity, że mimo gniewu sekretarka, ma on w tym domu jakiś punkt oparcia, skoro — tu wyjął list nanowo i przekonał się raz jeszcze, że nie jest cm senną marą — skoro sekretarzowa pisze wyraźnie: mamy interes do pana... chciałybyśmy widzieć się z nim... prosimy odwiedzić nas zaraz. „Zaraz“ podkreślone, wszystko inne w liczbie mnogiej, a to z powodu, że dualis wyszedł z używania. A więc chcą się z nim