Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znajdował się tylko o krok od śmierci głodowej, ale z ostatniego idealnika miał jeszcze pięćdziesiąt i pięć mizeraków w kieszeni!
Nie będę w tej chwili opowiadał, jak dalece pani Natalia była „anszantowaną“ ze swego pobytu w Krachenburgu, jak zdawała Nojcu i matce sprawę ze wszystkich świetności, które ją tam spotkały, jak pani Swatalska zarówno z nią była dumną z „Mania“, jak panny, znajome niegdyś przyjaciółki panny Natalii, zazdrościły jej losu, itd. Zakończę tylko opowiadanie o tej pamiętnej podróży szczegółem, który w rzeczywistości był jej zakończeniem.
Oto, zaledwie się państwo rozgościli — a było to o ósmej rano, Marcin podając surdut swemu panu rzekł z głupkowatym uśmiechem:
— Jak to dobrze, co państwo ju przyjechali!
— A to dlaczego?
— Bo proszę jaśnie pana, kucharz już wczoraj nie miał pieniędzy na kupno i my nic nie jedli. A dziś także nie ma dla państwa śmietanki do kawy, ani bułek.
— Głupiś! Masz tutaj pieniądze (tu doktor cisnął mu wymienioną powyżej ilość mizeraków) idź, kup śmietanki i bułek. A mówiłem ci przecież, gamoniu, że jak braknie pieniędzy, to masz pójść do kasy w Orędowniczce!
— Prawda co jaśnie pan mówił, ale...
— Ale co?
— Kasyer powiedział, co w kasie nie ma pieniędzy, i co nie ma czem zapłacić za druk i za papier, a panowie w redakcyi na pierwszego ani jednego mizeraka nie widzieli.
— Głupiś! Idź precz! — zawołał doktor, i pobiegł do redakcyi Orędowniczki. Dla czego nie do Banku Filodemicznego, gdzie przecież pobierał znaczną pensyę? Wyjaśni się to zapewne swojego czasu. Na razie wystarczy wiadomość, że kucharz pp. Mitręgów czekał tego dnia do 11-tej przed południem, nim mu dano pieniędzy na kupienie ingredyencyi potrzebnych do zgotowania pierwszego obiadu, który zjadł na swojem gospodarstwie dr. Mitręga, ożeniwszy się z jedynaczką pp. Kluszczyńskich i z posagiem podawa-