Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Entendez-vous, Maniu? — odezwała się pani Natalia, trącając go w ramię.
Ah c'est vous, ma... chère! — odparł i spojrzał na nią z wyrazem miłości nierównie mniej tkliwym, niż przed stoma minutami, w kaplicy arcykapłana.
I tak tedy, rozmawiając półgębkiem po francusku, a w duszy na całe gardło klnąc po milicyjsku, dr. Mitręga z żoną wyjechał na karnawał do Krachenburga.
Podróż dyliżansem w lecie ma swoje strony przyjemne, których odkryć nie umieją jedynie zrzędy z profesyi. W zimie atoli jest to rozrywka, której zupełnie brak amatorów. Im lepiej kto jest odzianym, im staranniej ma otulone nogi, tem nie wygodniej siedzi, a ponieważ pudło, w którem jest zamknięty, zatrzymuje się tylko raz na dwie godziny, przymus fizyczny, jakiego się doznaje, ^wytwarza i w umyśle podróżnego nadzwyczaj sztywne usposobienie. Tej to zapewne okoliczności przypisać należy, iż młode nasze małżeństwo w podróży do Krachenburga zachowywało się raczej tak, jak małżeństwo, które odprawiło już jubileusz najmniej siedmioletniej wojny domowej — tj. milczało i wypełniało długie godziny między popasami ową męczącą drzymką, którą znają zapewne wszyscy co podróżowali w ten sposób, i która porównać się da tylko ze snem chorego w gorączce. Wszystko atoli ma swój koniec, i tak tedy pewnego wieczora państwo Mitręgowie znaleźli się w Krachenburgu, w eleganckim saloniku hotelu des Millionnaires, na pierwszem piętrze, przy stoliku z herbatą. Kamerdyner, który im usługiwał, był niezmordowanym w deklinowaniu wyrazów „Herr Graf“ i „Frau Grafin“. Komfort i elegancya otaczały ich wkoło. Mimo to dr. Mitręga był nader małomownym, wydawał rozkazy suchym jakimś, tetrycznym tonem i odpowiadał półsłówkami na uwagi i zapytania p. Mitrężyny. Nic dziwnego, że po odejściu służbistego kamerdynera, p. Natalia rozpłakała się na znaną nutę: „Ty mnie już nie kochasz“. Spostrzegł się szanowny doktor, że pofolgował zanadto naturalnemu swemu złemu humorowi, i jął tłumaczyć się, że trudy doznane w podróży, tak fatalnie go usposobiły. W dalszym ciągu