Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miną do przyjaciela swego, p. Smiechowskiego, poddawał się bez opozycyi i jęku jego szyderczym wycieczkom, a wysłuchawszy ich, wyjmował z kieszeni jakiś manuskrypt i dawał mu do czjtania. Władysław śmiał się wówczas serdecznie, do rozpuku, konfiskował manuskrypt i mówił, że musi go pokazać „Maryni“. Marynia, jak sobie może przypomni czytelnik, była to starsza córka państwa Smiechowskich, która niebawem miała już opuścić pensyonat. W jakiś czas później, Stanisław znajdował utwór swój ogłoszony drukiem, z podpisem autora, w jakiemś piśmie niepolitycznem, a jeszcze później, otrzymywał przez pocztę niespodziewane zupełnie honoraryum. Tak to zawsze prawie bywa prawdą, że smutni ludzie piszą najzabawniejsze rzeczy.
A panna Natalia?
O nią dowiadywać się musimy u pani Swatalskiej.
Pewnego razu, wśród najgorętszej „akcyi“ dotyczącej założenia Banku Filodemicznego, stanął przed dworkiem pp. Kluszczyńskich powóz (NB. najęta tak zwana „remiza“, wyglądająca jak ekwipaż prywatny), z którego wysiadł p. Mitręga, a w którym została jakaś niemłoda już pani. Na ganku była pani sekretarzowa i panna Natalia.
— Czy wstąpić po ciebie, Maniu? — zawołała dama z powozu.
— Jeżeli ciocia łaskawa, prosiłbym za godzinkę.
Ciocia pozdrowiła grzecznie obie panie na ganku, skinęła ręką siostrzeńcowi i odjechała. Za godzinkę trwającą około 10 minut wróciła. Manio konferował w najlepsze z Ablem, Bandurą, Bykowskim, Cebrem, Cygańskim i t. d. o planach finansowania obligów Banku Filodemicznego na giełdzie w Krachenburgu, musiała więc ciocia poczekać. Grzeczność nakazywała prosić ją, żeby wysiadła. Że wysiadła natychmiast, o tem nie wątpi zapewne nikt, kto się domyślił, że cały manewr ułożony był z góry. Nietylko wysiadła, ale piła wodę z konfiturami, a później kawę, i nie przestawała wynurzać radości, że ma przyjemność poznać dom, o którym Manio zawsze z największym tylko zachwytem wspomina. Chociaż młodzi ludzie zawsze w takich ra-