Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mentarzy, miłych sercu młodziana. Wieczorem, nim usnął, zwykł był całować nieczuły kamień, a ilekroć się budził, mimowoli chwytał się prawą ręką za lewą, ażeby się przekonać namacalnie o rzeczywistości swego szczęścia. Nie śmiałbym utrzymywać, że pierścionek Stanisława był przedmiotem równego fetyszyzmu ze strony panny Natalii, ale nosiła go zawsze, bo brylant był ładny i dobrze oprawiony. Zresztą obchodziła się dość dobrze ze swoim przyszłym poddanym. Pozwalała mu prowadzić się wraz z matką do teatru, ile razy chciał, co, nawiasem powiedziawszy, stanowiło niemałą pozycyę w budżecie literackim, bo Stanisław, jako dziennikarz, nie chciał nadużywać uprzejmości dyrekcyi i najczęściej kupował loże. Mniej powodzenia miały jego próby literackie. Jeszcze pół biedy było z tłumaczeniami z Horacego i Anakreonta, których dokonał był kilka dawniej i które teraz uzupełnił i wydał drukiem w ozdobnym tomiku. Ale stało się, co najczęściej bywa w takich razach, Stanisław dopuścił się napisania dramatu, wprawdzie tylko w trzech aktach, ale osnutego na tle patryotycznem. Publiczność obsypała go oklaskami; wołano autora; autor umierający z nieśmiałości i zakłopotania, pojawił się, prowadzony za rękę przez dyrektora i wykonał odpowiednią ilość uniżonych ukłonów. Postęp obszedł się wspaniałomyślnie z utworem pisarza, należącego do przeciwnego obozu; rozebrał wszystkie jego zalety i nie szczędził mu pochwał. Tylko panna Natalia milczała i o całości przedstawienia, równie jak i o szczegółach onego, nie znalazła do powiedzenia nic więcej, jak tylko to:
— Czy to hrabianka Gozdawicka była w tej loży, w której znajdował się p. Mitręga?
— Tak jest. Jakże pani znajduje moją sztukę, czy bardzo nudna?
— Znajduję... że powinna pudrować włosy, bo mają odcień wcale niepiękny. Nie do twarzy jej także w różowym kolorze.
— Jakto, mojej sztuce?