Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

usiłował przebyć było parów, i by przyszło do pojedynku pugilystycznego między potomkiem dwudziestu pięciu pokoleń Palemonów-Skirgiełłów, a niedźwiedziem z gór Monomotapa, ale te same trudności terenu, które przeszkodziły zaczepnemu działaniu kudłatego syna borów, wzmacniały jego pozycyę pod względem odpornym. Mruknął więc tylko coś zupełnie niezrozumiałego w języku niedźwiedzim, i zniknął w krzakach.
Nad wieczorem, po szczątkach odzieży i innych śladach, zostawionych po drodze, wierna służba odszukała hr. Albina, spoczywającego w jamie wypełnionej kilkoletnim śniegiem, pod chłodnem górskiem niebem, i tak zirytowanego niepowodzeniem łowów, że nie czuł nawet gwałtownego przeziębienia, na które się naraził.
Wróciwszy do domu z gorączką kataralną, hr. Albin spostrzegł na stole list, napisany do dr. Mitręgi, a niewyprawiony jeszcze na pocztę z powodu, iż komunikacya między górami Monomotapa a Wilkowem nie jest codzienną. Z nudów, czy ze złości, hr. Skirgiełło rozdarł kopertę, przeczytał swoje pismo, wziął pióro do ręki i do wszystkich pochwał, któremi obsypywał dr. Mitręgę, dodał następujące:
Post-Scriptum: Z tego wszystkiego atoli wynika, że Wilków wybierze Bombogromskiego — na prawdę, nie zły regimentarz: ani łacina, ani pierzyna, ani dziecina, ale coś jeszcze niedołężniejszego. Nie winszuję panu tego sukcesu. Za mało też Orędowniczka wytyka Rakowiczanom ich postępowanie — połową tej energii, jaką obracamy na cele uboczne i drobiazgowe, moźnaby wiekopomne zasługi oddać krajowi.

A. S.

W istocie mniemam, jeżeli mi w ogóle wolno co „mniemać“ z poziomego mojego powieściopisarskiego stanowiska, że połową tej energii, jaka np. ścigała właśnie w oczach naszych niedźwiedzia w górach Monomotapa, możnaby zwalczyć Rakowiczan, Oberkomisaryat, Oberszpitalnictwo, i wszystko, co jest złego w Milicyi, w Chaocyi, w Beocyi i Lapucie,