Przejdź do zawartości

Strona:Jan Kochanowski z Czarnolasu.djvu/018

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zamieszaj ich rady
Odkryj fałsz i zdrady.
Niechaj się wstydzą, niech nazad pierzchają,
Którzy niewinnéj duszy méj szukają.
A ludzie cnotliwi
Ludzie sprawiedliwi,
Niech się weselą, niechaj Najświętszemu
Uczciwość czynią imieniowi Twemu.
Panie! z każdéj strony
Jestem utrapiony.
Ale Ty nie daj niszczyć mię do końca,
A nie odkładaj wieczny mój obrońca.


MODLITWA O DESZCZ.

Wszego dobrego Dawco i Szafarzu wieczny,
Tobie ziemia spalona, przez ogień słoneczny,
Modli się dżdża, i smętne zioła pochylone,
I nadzieja oraczów: zboża upragnione.

Ściśnij wilgotne chmury świętą ręką swoją,
A one suchą ziemię i drzewa napoją
Ogniem zdjęte. O! który z suchéj skały zdroje
Niesłychane pobudzasz, okaż dary swoje.

Ty nocną rosę spuszczasz, Ty dostatkiem hojnym
Żywéj wody dodawasz rzekom niespokojnym,
Ty przepaści nasycasz i łakome morze,
Ztąd gwiazdy żywność mają i ogniste zorze.

Kiedy Ty chcesz, wszystek świat powodzią zatonie
A kiedy chcesz, od ognia, jako pióro spłonie.