Strona:Jan Kochanowski z Czarnolasu.djvu/006

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gazetę świąteczną, które pragnącym dowiedzieć się czegoś nowego chętnie dawał do przeczytania.
Zwykle w niedziele i święta po skończoném nabożeństwie, a w dnie powszednie zimą we czwartki, latem zaś w sobotę wieczorem, poważni gospodarze i dojrzała młodzież z wójtem na czele zgromadzali się u Mateusza w izbie gościnnéj przyległéj do sklepu, w któréj od czasu jak Mateusz osiadł nie widziano jeszcze pijanego człowieka. Zgromadzający się zasiadłszy po za stołami utrzymanemi czysto i oddychając powietrzem nieprzesyconém szkodliwemi wyziewami wódki, gawędzili bądź o gospodarstwie i potrzebach gminnych, bądź téż przysłuchiwali się uważnie temu co jeden z młodszych gospodarzy, a czasem i sam wójt czytali z gazet leżących zawsze na stole. W czasie tego pożytecznego zajęcia ten lub ów popijał bądź herbatę, bądź téż, a zwłaszcza starsi wiekiem, grzane piwo nadzwyczaj smaczne i czysto przyrządzone przez żonę Mateusza, która pobrzękując kluczykami krzątała się między zgromadzonymi.
Otóż i dnia tego, w którym zaczynamy nasze opowiadanie, również po nabożeństwie zgromadzono się u Mateusza, a to tém liczniéj,