Strona:Jan Grzegorzewski - Pierwsza wyprawa zimowa przez Zawrat do Morskiego Oka.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ho, haj! Hop, hop! Ho, haj!.... — rozległo się echem donośnym po lesie od głosu górali.
— Ho, haj! Hop, hop! — dałem odzew na hasło budzące do jawu i obowiązków życia.
Stanęliśmy niebawem na Boczanie. Była godzina siódma wieczorem. Termometr wskazywał — 4° R. barometr —[1]. Z widokiem profilowym na daleki Gewont, zasiedliśmy rzędem na wykrocie świerkowym[2] do spożycia lekkiego podwieczorku, skropionego winem i po kilkunasto-minutowym odpoczynku, ruszyliśmy dalej w drogę. Warstwa śniegu stawało się gęstszą, twardszą i głębszą. Co kwadrans drogi należało czynić mały minutowy przestanek, aby uniknąć zgrzania ciała i przeziębienia na wypadek wiatru, co było do przewidzenia w miarę podnoszenia się na wyżyny i ze względu na wachający się i nie zbyt pewny stan barometru. W trosce o bezpieczeństwo wątlejszej części naszej drużyny mieliśmy na pieczy przedewszystkiem p. B., którego zgrzanie i zaziębienie musiałoby najrychlej przyprawić o zgubę, gdy przeciwnie łagodny ruch i nasycenie wzmagającą się ku wyżynom ilością ozonu wpłynąć by mogło na przyśpieszenie regeneracyi.

Na Skupniowy Upłaz dość wygodnie podążać mógł nawet najsłabszy idąc łagodniejszą jego pochyłością, pokrytą śniegiem po kostki. Grzbiet wszakże jego sterczał nagim grzebieniem, pooranym w głębokie a drobne i ostre bruzdy. Mimo to chcąc zapoznać panie nasze z przepaścistym zrębem przeciwległej strony upłazu i połamaną kamienną doliną, wijącą się fantastycznie wśród cieniów nocy i świateł księżyca — wypadało wstępować na ów grzebień, a siadłszy mocno na nim okrakiem — wprowadzać kolejno każdą z pań od pochyłości łagodniejszej, ustawiać przed wierzchołkiem do połowy wysokości człowieka, jakby żołnierza na parapecie i tak trzymając umożliwiać spozieranie ostrożne z urwiska het ku polanie w dolinie Jaworzynki. Rozległ się strzał, powtórzony dziesięciokrotnym echem w skałach. To Obrochta, stojąc wyżej przed nami, na powitanie gór »wygarnął« ze swej rusznicy jako strażnik tatrzański. Panna P...... odrywając się od tego widoku, żądna dalszych wra-

  1. W Zakopanem w tymże czasie ciepłota wynosiła — 5°₂, a ciśnienie powietrza —.
  2. Drzewo z korzeniem obalone przez burzę lub wiatr szalony.