Strona:Jan Żyznowski - Z podglebia.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w mierze najznaczniejszej rozkaz zlikwidowania szpitala wojskowego Nr. 9 w Biarritz i ewakuowanie pozostałych rannych wojskowych do Valbonne pod Lyonem.
Helena, zaopatrzona w listy polecające do chirurgów paryskich, jednocześnie w urzędowe zapotrzebowanie dla sierżanta Seweryna Witana dwu protez i jednej kuli z instytutu wojskowo-medycznego, zwierzyła się kochankowi ze swych postanowień.
— Pojedziemy najpierw do Paryża — mówiła — a później, gdy już będziesz mógł chodzić, wrócimy do nas, do Warszawy.
— Kiedy, stąd? — spytał Witan głosem obojętnym.
— Stąd, jutro! Już pozwolili... Prawda, że lepiej tak? będziemy sami we dwoje, nie będą ci już tam temi szczypczykami tak gmyrać w ranie... Prawda, lepiej?
— Lepiej — zgodził się tym samym obojętnym głosem Seweryn.
— Wyjedziemy o drugiej — objaśniała dalej — obiecali wszystko przygotować na południe.
— Wiesz? Pojutrze już ten szpital zamykają.
— Tak? — Zaciekawił się.
— Tak, mówił mi dzisiaj ten główny doktór.
— Czy już niema rannych?
— Eee, pewno są, tylko przewożą ich do innych szpitali. Za jakie dwa dni o tej porze już będziemy w Paryżu, sami... będziemy musieli z początku w jakimś hotelu, ale to nic, prawda?
— Tak!
Nazajutrz, zamiast swej zwykłej porannej drogi