Pułkownik nerwowym ruchem wyjął zegarek i podsunął mu go pod oczy.
— Msza była naznaczona na dziewiątą — rzekł ostrym głosem. Czynię pana odpowiedzialnym za spóźnienie. I za zbiegowisko także. A prosiłem pokornie, nie uprzedzać, nie rozgłaszać.
Poczciwy ks. dziekan odwagą nie grzeszył. Stał jak na żarzących węglach.
— Ależ, najłaskawszy panie pułkowniku, jam nic nie winien, nie mówiłem żywej duszy. Ale cóż, ludzi tyle do spowiedzi... Puścić nie chcą...
— Puścić nie chcą? Opór, bunt? Ja tu zaraz moich żołnierzy...
— Ależ nie, gdzie tam, niechże Bóg uchowa, — przerwał ksiądz jeszcze bardziej przerażony — ot nic, tylko wyspowiadać się chcą, a księży niema... Pan pułkownik nie pozwolił, choć prosiłem...
— Zapewne, zapewne, żeby jeszcze większą demonstracyę robić, jeszcze większy skandal! Tego nie nie dość, co jest! A wszystkiemu pan winieneś. Po co siadać do spowiedzi? Czy ja po to pana sprowadziłem? Inwentarz spisać, co wasze odebrać, kościół zapieczętować, to wasza rzecz, a nie awantury robić. Ale wam demonstracye w głowie. Ho, ho, znam ja was wszystkich!
Pułkownik gorączkował się coraz bardziej, szarpiąc i rwąc sznurek od monokla. Kapitan uśmiechał się złośliwie i z widocznem zadowoleniem kiwał głową, potakując. Urzędnik stał sztywny i znudzony.
Ksiądz dziekan stracił całkiem kontenans.
— Pobiegnę po ks. kapelana, aby wychodził ze Mszą — rzekł wreszcie, aby wyjść z kłopotliwego położenia.
— Radzę wam to zrobić bez zwłoki i dopilnować — odparł ostro pułkownik, patrząc na zegarek. Jeśli za kwadrans Msza nie zacznie się, każę kościół opróżnić przez żołnierzy i zamknę go, jak jest.
Jak jest, to znaczyło z Przenajświętszym Sakramentem.
Ksiądz dziekan nie dał sobie powtarzać. Prze-
Strona:Jan Łada - Ostatnia msza.djvu/20
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.